Pod animalistyczną nazwą zespołu Golden Retriever kryje się duet muzyków pochodzących z Portland. Choć Matt Carlson i Jonathan Sielaff mają już na koncie sporą liczbę wydawnictw (z większością można się zapoznać na bandcampie) to właśnie Seer, będące ich drugą płytą w barwach Thrill Jockey, nosi znamiona albumu zdecydowanie najbardziej różnorodnego, na którym dotychczasowy pomysł na granie wyewoluował w krystalicznie czystą, przemyślaną konstrukcję brzmieniową. Wątki podejmowane na wcześniejszych albumach zyskały wreszcie reprezentacje w postaci bardzo czytelnych i spójnych utworów, które jednak pozostawiają wiele miejsce na niespodzianki i zaskakują przy kolejnych przesłuchaniach.
Muzyka Golden Retriever rozpięta jest pomiędzy minimalizmem spod znaku Terry’ego Rileya (szczególnie z okresu znakomitej płyty A Rainbow In Curved Air), ambientem oraz swobodną improwizacją, poddawaną natychmiastowo elektronicznej manipulacji. Brzmi kosmicznie i takie też jest w istocie, co zwiastuje słuchaczowi już sama okładka albumu. Podczas gdy na wcześniejszych wydawnictwach zespół nie zawsze zachowywał balans pomiędzy brzmieniem syntezatora modularnego i basklarnetu – lub przynajmniej nie był on uchwytny – tak na Seer proste środki użyte do stworzenia tej szalenie psychodelicznej muzyki zostały zdecydowanie bardziej wyeksponowane. Prawdopodobnie zaważyła na tym również misterna, bardzo szczegółowa produkcja, wykorzystująca stereofoniczny potencjał brzmienia duetu. Już otwierająca album kompozycja „Petrichor” początkowo skrzy się kaskadą elektronicznych polifonii, nieznośnie wręcz stymulujących ucho wewnętrzne. Gdy dźwięki zaczynają przypominać niekończącą się pozytywkę dołącza się monumentalny klarnet, który wprowadza nastrój ekstatycznego uniesienia i wiedzie utwór dalej w rejony nie do końca oczywiste. „Sharp Stones” jest z kolei dialogiem bardzo subtelnym, powoli się rozwijającym, gdzie na tle rytmicznych delikatnych uderzeń w klawisze, rozwija się pełne pasji solo Sielaffa, ulegające z czasem coraz to większej elektronicznej deformacji. W momencie, kiedy wydawać by się mogło nasze uszy są już w odmiennych stanach świadomości z oddali słychać znajome odgłosy: ćwierkanie ptaków, bicie dzwonów, organy…
Golden Retriever wykorzystują organiczne sample z finezją ambientowych numerów Neu!. Podobnie jak legendarna niemiecka formacja duet z Portland dysponuje zarazem oldschoolowym, jak i futurystycznym brzmieniem, osadzonym nieco w stylistycznej i historycznej próżni. Jednocześnie pomimo zdecydowanie eksperymentalnego charakteru jest to muzyka dość łatwo przyswajalna. Drugiej połowy tej znakomitej płyty pozwolę sobie nie streszczać, by nie odbierać przyjemności samodzielnego zanurzania się w dźwięki Seer, które na każdym kroku igrają z percepcją słuchacza, zasysając pełnię uwagi niczym symboliczna czarna dziura widoczna na okładce. Pasjonujące doświadczenie.
[Krzysztof Wójcik]