Rzadko w Polsce słyszy się na żywo muzykę tak skonstruowaną i tak graną jak zaprezentowana przez trio Thumbscrew. Precyzyjnie skomponowaną brzmieniowo i narracyjnie, inteligentną i wymagającą skupienia, a zarazem dość przyjemną w odbiorze. Nawiązującą i do jazzu, i do rocka, ale nie ocierającą się w ogóle o jazz-rocka. Mary Halvorson, Michael Formanek i Tomas Fujiwara grali w dużym skupieniu, śledząc nuty, ale też bawiąc się muzyką. Ich koncert unaocznił, że zatarcie granic, przemieszanie idiomów jest najważniejszym wspólnymi mianownikiem jazzowego, czy też wywodzącego się z jazzu środowiska. Pokazał też, że można stworzyć muzykę niejednoznaczną, a zarazem łatwo rozpoznawalną - myślę, że nawet dla osób, które nie znały płyty tria, po paru utworach jest styl był klarowny. Co zresztą można powiedzieć o samej Halvorson, największej chyba "gwieździe" tego składu - jej frazowanie, artykulacje, sposób budowania melodii i brzmienie pół-akustycznego Guilda rocznik 1958, składają się na jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów (ciągle) młodego pokolenia. Pojawiły się także nowe kompozycje, więc zespół ewidentnie będzie trwał i działał. Choć nie ma podstaw by narzekać na koncertową ofertę Warszawy, to akurat wizyt tych muzyków życzyłbym sobie więcej.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]