polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

10 lat PopUp w Pardon To Tu: Peter Evans, Tony Buck, Robert Piotrowicz, Sir Richard Bishop, Raphael Rogiński, Alameda 3
Pardon, To Tu | Warszawa | 28-29.04.14

Trzy koncerty otwierające dwudniowe, powiedzmy, obchody dziesiątych urodzin PopUp stały się udziałem jedynie trójki muzyków, jednak ładunek emocji i wrażeń był solidny i właściwy jubileuszowi. Pierwszy na scenie, a właściwie pod nią, tuż przed publicznością, pojawił się Robert Piotrowicz. Jego ostatnie kilka występów w Warszawie było duetami z różnymi muzykami, ten ponadto był pierwszym po premierze ubiegłorocznych solowych płyt. Spokojne, ciche otwarcie nawiązywało do dezorientujących otwarć tamtym płyt, by później przerodzić się w głośną, mocno natężoną formę i w końcówce zbliżyć się do punktu wyjścia. Można było dostrzec pewną statyczność bloków tworzących harmoniczne sekwencje, oszczędność środków i chłodną precyzję, ale również umiejętnie budowane napięcie i nieco pochmurną, niepokojącą aurę. Syntezatorowa, głośna muzyka Piotrowicza na pozór nie przystawała do akustycznych improwizacji pozostałych dwóch muzyków, ale trochę kontrastów jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Bohater odsłony drugiej, Tony Buck, poza bębnami wykorzystał też różnorakie drobne perkusjonalia, które wyraźnie odcisnęły ślad na sporej części występu. Wydawał się on w większości dość dobrze zaplanowany - narastające w gęstości i głośności granie perkusjonaliami na bębnach przerwało huraganowe uderzenie już w klasycznym perkusyjnym języku, nawiązujące do twórczości Bucka w Transit – niby nic nadzwyczajnego, ale moment powrotu do punktu wyjścia okazał się kapitalnym, świetnie wykonanym posunięciem. Mam wrażenie, że tak jak ostatnia płyta The Necks delikatnie zatacza kompozycyjny łuk, w jakimś stopniu można chyba było zauważyć go i tutaj. I tak jak podczas ostatniego koncertu grupy w stolicy jednym z najznakomitszych momentów było wieńczące go wyciszenie, tak i tego wieczoru można było odczuć namiastkę takiej narracji. Barwny, trzymający w napięciu koncert.

Najdłuższą wypowiedź stworzył zamykający wieczór Peter Evans. Zachwycający w swoim kwintecie, Mostly Other People Do The Killing (z którego notabene właśnie odszedł żeby skupić się na kwintecie i innych swoich zespołach), w trio z Gustafssonem i Fernandezem i wielu innych formacjach, dopiero w pojedynkę daje poznać dosłownie pełnię swoich możliwości, grając co chce i jak chce, ograniczony jedynie własną wyobraźnią. W pierwszej fazie koncertu trąbka i mikrofon, podniesiony tutaj niemal do roli jakby dodatkowego instrumentu, złożyły się na swoisty elektroakustyczny eksperyment (pełen chropowatych zadęć, szmerów, dronów czy struktur nawiązujących do muzyki elektronicznej) – bez spoglądania na scenę można byłoby mieć trudności by domyślić się instrumentarium. Dalsza część, już bliższa bardziej tradycyjnej, jazzowej wypowiedzi, to z kolei jeszcze bardziej niesamowity popis technicznych możliwości Evansa – bez mała kwadrans kapitalnej, szaleńczej partii zagranej na oddechu okrężnym, aż do zagranego na trąbce piccolo wyciszonego, delikatnego zamknięcia. Pewność siebie, techniczna biegłość i obłędna eksploracja instrumentu to jedno, ale emocje, melodyczność i magnetyczne napięcie – drugie. Kompletny, doskonały występ, który miejmy nadzieję przejdzie do historii pardonowych koncertów, uzupełnił krótki bis zagrany w duecie z Buckiem – rozszalała, głośna, chwilami mocno rytmiczna improwizacja bliższa free jazzowemu idiomowi, zagrana ze swobodą i luzem (czego na koniec chyba faktycznie było trzeba) zwieńczyła pierwszy dzień festiwalu.

Drugi dzień poświęcony był muzyce gitarowej i także rozpoczął się od najgłośniejszego koncertu. Zarazem był to pierwszy warszawski (a drugi w ogóle) koncert Alameda 3 po premierze Późnego Królestwa i bardzo się cieszymy, że zespół zebrał się w sobie by zagrać ten materiał, potwierdzając, że to jedna z najciekawszych gitarowych propozycji ostatnich lat. Trio zabrzmiało dobrze, dość głośno ale bez przesady, z dobrą proporcją między rozmyciem gitarowych warstw i wokalu a wyrazistością sekcji rytmicznej, uchwytując i zawiłość, i chwytliwość kompozycji. Po nagraniu świetnej płyty Alameda nadal jest bardziej projektem niż zespołem, na horyzoncie rysują się nawet jego różne (a może równolegle) wcielenia, a jego potencjał jest ogromny i fajnie było przekonać się o tym bezpośrednio. Kolejne dwa koncerty miały charakter solowy. Raphael Rogiński zagrał premierowo swój nowy autorski materiał, który może okazać się kolejnym przełomowym punktem w jego twórczości. Choć Rogiński sporo występuje solo, to z reguły z muzyką opartą na określonych tradycyjnych z różnych stron świata i poza Bachem nie ma na koncie płyt solo. Ten nowy materiał oparty jest o riffy, ale rozłożone na czynniki proste, eksponujące styl rozwinięty przez Rogińskiego – w tle była dawniej wyróżniające się rubato, na pierwszy plan wysunęła się swoista odwrotność tradycyjnego fingerpickingu. Grając z dużym skupieniem Rogiński od czasu do czasu wpadał w delikatny groove, czasem otaczał główną narrację chmurą pogłosu. Fascynujący koncert, wymagający dużego skupienia – wręcz wyjątkowo dużego – i pozostawiający wrażenie, że w jednorazowym kontakcie nie wszystko można dostrzec. Sir Richard Bishop swój koncert oparł na przeszłości i kontrastach – w instrumentalnych utworach był bardzo melancholijny, czego wyrazem było już otwarcie koncertu wydłużoną, nostalgiczną wersję jednego z największych „przebojów” Sun City Girls, czyli „Space Prophet Dogon”, które przeplatał obrazoburczymi piosenkami z Horse Cock Phepner i innymi noszącymi ślad czarnego humoru Charlesa Gocher. Fajny koncert, momentami piękny, momentami absurdalny, choć można było odnieść wrażenie, że Bishop trochę bardziej postawił na przykuwanie uwagi publiczności i swoiste wprowadzenie jej do świata SCG niż prezentację bardziej wysublimowanych gitarowych eksploracji i niuansów jego solowej twórczości – te pojawiały się sporadycznie. Ale to jego pierwsza wizyta w Polsce, następnym razem poprosimy o trochę więcej marginaliów.

Dziękujemy wszystkim muzykom i słuchaczom, którzy wzięli udział w naszym festiwalu.

[tekst: Marcin Marchwiński, Piotr Lewandowski]

[zdjęcia: Piotr Lewandowski]

Robert Piotrowicz [fot. Piotr Lewandowski]
Robert Piotrowicz [fot. Piotr Lewandowski]
Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans & Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Peter Evans & Tony Buck [fot. Piotr Lewandowski]
Alameda 3 [fot. Piotr Lewandowski]
Alameda 3 [fot. Piotr Lewandowski]
Alameda 3 [fot. Piotr Lewandowski]
Alameda 3 [fot. Piotr Lewandowski]
Alameda 3 [fot. Piotr Lewandowski]
Raphael Rogiński [fot. Piotr Lewandowski]
Raphael Rogiński [fot. Piotr Lewandowski]
Raphael Rogiński [fot. Piotr Lewandowski]
Sir Richard Bishop [fot. Piotr Lewandowski]
Sir Richard Bishop [fot. Piotr Lewandowski]
Sir Richard Bishop [fot. Piotr Lewandowski]
Sir Richard Bishop [fot. Piotr Lewandowski]