Selfmadegod już od ponad dekady atakuje ekstremalnym materiałem dźwiękowym. Tym razem split dwóch zespołów i muzyka z pogranicza death/grind. Na pierwszy ogień Szwedzi z Usurpress - do bólu wierni old skulowi, ale z głową otwartą na urozmaicenia. Szczególnie w "A Tidal Wave Of Fire", gdzie w deathmetalowy kanon wplecione zostały zwolnienia rodem z Celtic Frost. "City Of The Nomads" to już podbity d-beatem szwedzki death metal, z niskim wokalem i spreparowanym na piwniczne brzmieniem. Ot co, mamy kolejny band, który niczym się nie wyróżnia z tabunów oddających hołd starej scenie z Kraju Trzech Koron, choć trzeba przyznać, że grają autentycznie i te dwa utwory (trzeci to instrumentalne intro) powinny przypaść do gustu maniakom szwedzkiego stylu.
Z drugiej strony barykady Bent Sea, czyli zespół założony przez belgijskiego multiinstrumentalistę Dirka Verbeurena (Soilwork, Scarve, Solium Fatalis), który najwyraźniej chciał pograć brutalnej niż w swoich obecnych zespołach. Osiem krótkich, podrasowanych studyjną techniką, utworów, z których wydziera pełną gębą techniczny grind core. Na wokalu sieje spustoszenie Sven de Caluwé (Aborted, System Divide), a basowe doły generuje sam Shane Embury (Napalm Death i tona innych projektów). Sam Verbeuren tym razem oprócz perkusji odpowiada za partie gitar, teksty i same kompozycje. W muzyce Bent Sea, co nie jest bynajmniej niespodzianką, pierwszy plan stanowią perkusyjne kanonady, napędzające tę perfekcyjnie naoliwioną maszynę oraz niedźwiedzi wokal gardłowego Aborted. Partie gitar są zredukowane do tła, co w tym przypadku nieźle się sprawdza.
Cały split trwa raptem trochę ponad 24 minuty, ale taka dawka ekstremy jest w zupełności wystarczająca, aby nie odczuwać zmęczenia. Słychać, że zarówno Usurpress jak i Bent Sea, to grupy złożone z doświadczonych muzyków, a charakter ich twórczości jest już ukształtowany. Z drugiej strony, to wciąż za mało, aby wracać do tej płyty z uczuciem świeżości, ciekawości, niecierpliwości.
[Marc!n Ratyński]