polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Pete Swanson Punk Authority

Pete Swanson
Punk Authority

Pete Swanson na festiwalu Unsound zagrał jeden z najlepszych koncertów jakie dane mi było zobaczyć, zarówno ze względu na muzykę jaką zaserwował, jak i z powodu formuły jaką narzucił. Od razu odsunął podział muzyk-publiczność i zaprosił wszystkich zgromadzonych w Muzeum Mangha do siebie na scenę, aby go otoczyli i dali się porwać obłędnym, tanecznym rytmom, zabrudzonym sprzężeniami i warstwami szorstkiego noise. Swanson zrobił elektronice coś co Lightning Bolt robią muzyce metalowej i free-improv – pomieszał konwencje, bawił się przyzwyczajeniami, grał muzykę elektroniczną w duchu punk rockowca, tworząc niemiłosierny hałas. Punk Authority idzie tym śladem, chociaż skręciło w nieco innym kierunku jak chociażby bardzo dobry Man with Potential. Dalej rytm zajmuje u Swansona naczelne miejsce, ale teraz spycha go w głąb szumów, zakłóceń, zniekształceń i surowo brzmiących, chropowatych warstw dźwięków przypominających czy to radiowe fale, zabrudzony szum albo zgęstniałe sample o popsutej kompresji. To muzyka, której nie da się słuchać na okrągło, ba, jedno przesłuchanie to wyzwanie. Swanson stoi okrakiem między eksperymentalnym noise a rytmicznym techno, tworząc psychodeliczną, omamiającą ścianę dźwięku, trochę otępiającą, otaczającą zewsząd ale szalenie wymowną i sugestywną. Punk Authority w ostatnich minutach „Life ends at 30” słuchacza wypluwa, pozostawia ledwo żywego. To bardzo żywa i mięsista muzyka, gęsta, wypełniona po brzegi. Jednak ten album to namiastka możliwości byłego muzyka Yellow Swans – jeśli będziecie mieć okazję, koniecznie zobaczcie go na scenie.

[Jakub Knera]