Przegapiłem koncert The Holydrug Couple w październiku w Warszawie, ale usłyszeć ich muzykę na żywo w ich rodzinnym mieście latem jest chyba lepiej niż w jesienią na drugiej (nawet jeśli własnej) półkuli. Grupa, na żywo występująca jako kwartet, zagrała pierwszy koncert w Chile od czasu tamtej europejskiej trasy, prezentując głównie materiał z Noctuary. Ludzi było ze 100-150, tyle ile komfortowo mógł pomieścić Bar Loreto na Bellavista, ichnim Kreuzbergu. Nagłośnienie nie do końca oddawało zwiewny charakter muzyki grupy, ale było sympatycznie, piosenki się obroniły, a ze dwa jammy wyszły naprawdę fajnie. The Holydrug Couple są jednymi z bardziej popowych wykonawców aktywnej, około-psychodelicznej sceny z Santiago, jest w ich muzyce pierwiastek rozmarzony, choć nieprzesadnie romantyczny, jest odrobina repetycji, jest tradycja anglosaskiej piosenki, ale też coś bardzo południowego i swoista ilustracyjność, idealnie pasująca do niewiarygodnych gór ciągnących się przez całe Chile. Nie jest to koncertowo zespół tak dobry jak drugi chilijski zespół obecny w katalogu Sacred Bones, czyli Follakzoid, ale taki koncert bez szczególnego pretekstu w Santiago, w środku tutejszego lata, był właściwy dla ich muzyki.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]