polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Canti Illuminati Festival
Firlej | Wrocław | 01.02.14

O tym, że w polskiej muzyce ostatnio jest bardzo dobrze potwierdzają nie tylko kolejne ciekawe wydawnictwa, ale też muzyczne imprezy. Po bardzo dobrym LDZ Festival, ciekawym pomysłem wydał mi się Canti Illuminati Festival we wrocławskim Firleju. Wydarzenie stworzone na prędce, spontanicznie, ale z interesującym przeglądem współczesnej polskiej sceny elektronicznej i eksperymentalnej. Na dodatek, odbył się w ten sam weekend co berlińskie CTM – konkurencją dla tego wydarzenia z pewnością nie jest, ale doskonale ukazuje jak wiele interesujących zjawisk ma miejsce na naszej rodzimej scenie w kontrapunkcie do gości z zagranicy.

Sześć koncertów (pierwotnie planowano siedem, ale Souvenir de Tanger nie pojawił się z powodów zdrowotnych) i dwa sety dj’skie to akurat jak na jeden wieczór oraz wyczerpującą a jednocześnie nie męczącą prezentację dokonań kilku artystów, którzy w ostatnim czasie wydali bardzo ciekawe płyty lub niedługo ukaże się ich premierowy materiał. Kameralność tego wydarzenia oraz pewien wycięty nurt sceny aksperymentalnej zawocował ciekawym przeglądem, a jednocześnie nie przyjął festiwalowej supermarketowej formy, która mnie skutecznie odstrasza. Ale po kolei.

Jako pierwszy zaprezentował się polsko-portugalski duet Życia Żółć (projekt Jakuba Majchrzaka z The Kurws), którzy w oprawie wizualizacji stworzyli swego rodzaju słuchowisko, nagranie terenowe, audiowizualna formę pamiętnika czy rozprawy z rzeczywistością. Czytany tekst w języku portugalskim był wzpomagany improwizowanymi partiami elportugalskiego – mimo że pomysł nie był specjalnie nowatorski – okazał się całkiem ciekawie zrealizowany.

Pierwszy koncert na głównej sali (wyżej wspomniany skład zagrał w klubowej kawiarni) należał do Micromelancolié. Mimo że Robert Skrzyński zagrał set zróżnicowany, w dużym stopniu oparty o zrytmizowane struktury, ciekawie budujące dialog z jego ambientowo-eksperymentalnymi warstwami, zabrakło mi w jego występie potężnego, trochę mglistego brzmienia, jakie zaprezentował na swoich ostatnich wydawnictwach. Jak się później okazało, z powodu problemów technicznych, finał koncertu nie doszedł do skutku, może więc właśnie on najlepiej dopełniłby cały set i sprawił, że muzyka wybrzmiała bardziej efektownie.

Drugi zagrał Paweł Kulczyński, tym razem pod własnym imieniem i nazwiskiem, a nie jak Wilhelm Bras. W tej odsłonie muzyk penetruje szerokie spektrum brzmieniowe syntezatorów modularnych, które sam buduje. Gęste syntezatorowe struktury i narastające formy ciekawie prezentują obszar jego poszukiwań, jednocześnie wskazując na ciągły rozwój, eksperymentowanie z brzmieniem i skrupulatne budowanie narracji. W tym przypadku zabrakło trochę dramaturgii, a może po prostu występ zostawił pewien niedsyt. Nowe kompozycje Kulczyńskiego są w fazie wypracowywania właściwego kształtu i to podczas jego występu było zdecydowanie słychać - niemniej apetyt na płytę jest coraz większy.

Jako czwarty wystąpił Kucharczyk (Wojtek - przyp. JK), który gra w nowej odsłonie, próbując zerwać ze swoją przeszłością pod znakiem The Complainer. Chociaż początek do tamtego projektu nawiązywał (swoje robią wokalizy), wraz z rozwojem setu muzyk coraz bardziej odkrywał obszar swoich nowych zainteresowań, skoncentrowanych na techno, łączonym z etniczną rytmiką i mocną kompresją brzmieniową, wspomaganą elektroniczną perkusją. Był to także ciekawy przerywnik – do tej pory dominowała muzyka do słuchania, Kucharczyk zagrał do tańczenia (o czym sukcesywnie poinformował przed koncertem publiczność). Z utworu na utwór muzyk rozwijał swoje rytmiczne fascynacje, budując struktury gęste i duszne, a jednocześnie w chwytliwej i atrakcyjnej formule ukazując swoje umiłowanie do kompozycji w 4/4.

W innym kierunku skręcił występujący po nim Lutto Lento, który w walizce rozstawionej przed sceną miał zestaw looperów i magnetofonów. Materiał, oparty o sprzęt analogowy i w pełni stworzony na żywo, był szalenie sygestywny. Trochę przypominał quasi-słuchowiska LL z niedawno wydanych płyt, ale skręcał także w kierunku swoistej przebojowości, poprzez dodanie bitów czy zniekształcanie posiadanych nagrań. Ciekawym wątkiem były dźwięki tworzone na żywo, jak łamane pudełka kaset czy wokalizy, niby całkowicie niepasujące do całości, a jednak w specyficzny sposób dopasowane do muzyki. Najlepszy koncert wieczoru.

Na finał wystąpiła artystka o najkrótszym stażu, ale już przez wielu obwołana „nadzieją polskiej elektroniki”, co kilka osób zdążyło odrobinę sarkastycznie skomentować przed koncertem. Zamilska swój język buduje w oparciu o gęste i niskie basy, rytmiczną elektronikę zbaczającą w rejony suchego i kompresowanego techno a także tanecznej elektroniki, z bardziej zróżnicowaną warstwą rytmiczną. Jej muzyka została zaprezentowana niejako w fazie kreacji, momencie w którym ulega ciągłej ewolucji. Artystka bardzo dobrze odnajduje się na scenie – mimo że trochę nieśmiała, wie co i jak robić, a także umie budować napięcie i dramaturgię. Oby ta dalej – debiutancki album już niedługo i warto go wyczekiwać. Wrocławski koncert ciekawie go zajawia, chociaż pokazał zaledwie wycinek jej możliwości.

De facto ostatni występ wieczoru, chociaż po nim odbyły się jeszcze dwa sety dj’skie w wykonaniu DJ Ubunoir i Nic Znanego. Canti Illuminati Festival pojawił się zupełnie niespodziewanie, stworzony całkowicie oddolnie z wyraźnym zamysłem kuratorskim, prezentując artystów niszowych ale poruszających istotne wątki na scenie eksperymentalnej – od zabaw z brzmieniem i dźwiękiem po bardziej taneczne tematy. Tak jak LDZ Festival jest to wydarzenie potrzebne i intrygujące, zarówno w skali miasta jak i kraju. Liczę na kolejne odsłony tego wydarzenia, bo wśród krajowych mini-festiwali zasługuje na uwagę i kontynuację. Niezależnie od tego czy będzie ubiegać się o tytularnego sponsora czy jego organizatorzy wezmą udział w jakimkolwiek konkursie grantowym.

Za pomoc sprzętową dziękuję Pawłowi Kulczyńskiemu.

[zdjęcia: Jakub Knera]

Życia Żółć  [fot. Jakub Knera]
Życia Żółć [fot. Jakub Knera]
Życia Żółć [fot. Jakub Knera]
 
Micromelancolié [fot. Jakub Knera]
 
Micromelancolié [fot. Jakub Knera]
 
Micromelancolié [fot. Jakub Knera]
Paweł Kulczyński [fot. Jakub Knera]
Paweł Kulczyński [fot. Jakub Knera]
Paweł Kulczyński [fot. Jakub Knera]
Kucharczyk [fot. Jakub Knera]
Kucharczyk [fot. Jakub Knera]
Kucharczyk [fot. Jakub Knera]
Lutto Lento [fot. Jakub Knera]
Lutto Lento [fot. Jakub Knera]
Lutto Lento [fot. Jakub Knera]
Zamilska [fot. Jakub Knera]
Zamilska [fot. Jakub Knera]
Zamilska [fot. Jakub Knera]