Po rozpadzie Zu norweskie trio Staer daje największą nadzieję na kontynuację precyzyjnego, głośnego i abstrakcyjnego drążenia rockowego instrumentarium, które w ich wydaniu jest bazowe – bębny, bas, gitara, do których sporadycznie dołącza saksofon Kjetila Mostera. Ich poukładana w bloki, rytmicznie zorganizowana muzyka to soniczny atak na słuchacza – eksplozje przesterowanego basu, cięcia i dysonanse gitar, perkusja przypominająca, że zespół pochodzi z tego samego kraju co Paal Nilssen-Love. Zresztą, o pół pokolenia młodszy od The Thing i Zu zespół traktuje rozbijanie gatunków, kontrowersyjne na początku karier tamtych grup, jako coś zupełnie normalnego. Podobnie jak huraganowość The Psychic Paramount i intensywność Fushitsusha. Sześć kompozycji na Daughters to naszpikowane bodźcami, ale uważnie budowane formy. Co prawda nagrany na setkę album nie oddaje w pełni potężnego koncertowego brzmienia grupy, ale z drugiej strony – brzmi zdecydowanie lepiej niż ich debiut z 2012 roku. Po Jazkamer, Ultralyd, Moha! i (starym, dobrym) Shining to kolejny dobry norweski zespół grający ekstremalną i abstrakcyjną muzykę. Na dodatek, Staer są ciągle bardzo młodzi (na oko grupa wieku 20-24), więc jeszcze wszystko przed nimi. Po wiosennej premierze winyla w Gaffer Records, w październiku płyta ukazuje się też na CD (Horse Arm Records).
[Piotr Lewandowski]