Lubelski kwartet Tatvamasi wydał w ubiegłym roku półgodzinną epkę, teraz zaś debiutuje pełnowymiarowym albumem, stając się tym samym pierwszym polskim zespołem w katalogu amerykańskiej wytwórni Cuneiform – tej samej, która wydała choćby ostatnie albumy Sao Paolo Underground, Roba Mazurka czy Billa Laswella. Różnorodność stylistyczna, na jakiej opiera się Parts Of The Entirety, wyznacza głównie dość wyraźny podział na bardziej tutaj rockową gitarę i bas z jednej strony, a bliskie jazzowi saksofon i perkusję z drugiej. Wykorzystując jazzowy skład, szufladkę z nazwą "jazz" zespół opuszcza często i gęsto, nawet w obrębie jednego utworu skręcając w stronę rocka, łagodnej psychodelii i przemycając w wielu momentach sporo akcentów folkowych (co nie dziwi, skoro założyciel zespołu, gitarzysta Grzegorz Lesiak współtworzył przed dekadą folkową Orkiestrę Świętego Mikołaja). Proporcje waży jednak rozsądnie, całości nadając wykonawczej naturalności, umiejętnie i swobodnie łącząc jazzrockowe uderzenie z partiami pełnymi światła i delikatnych odcieni, a dość zgrabne, chwytliwe tematy przeplatając bardziej abstrakcyjnymi, odważniejszymi wątkami. Przypomina się tu chwilami chociażby warszawska Niechęć, która na swoim ubiegłorocznym debiucie również mocno wychylała się poza stricte jazzowy idiom. I choć zaskoczenia i szczególnej wyjątkowości nie ma, jest tu (z małymi wyjątkami) całkiem sporo dobrej, bezpretensjonalnie podanej muzyki. Tylko gdyby trwającą ponad godzinę całość nieco skondensować, emocji ze słuchania byłoby więcej.
[Marcin Marchwiński]