polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

The Necks
Klub Żak, CSW | Gdańsk, Warszawa | 9-10.11.13

Pierwszy raz trio Rychlicki/Majkowski/Szpura zagrało niemal rok temu, teraz - już jako Lotto - pokazali, jak ich muzyka nabrała dojrzałości i nowych barw. Zespół rozpoczął bowiem bardzo spokojnie, z impresyjną grą sekcji i delikatną, hipnotyczną gitarą, grając trochę jakby w duchu głównych bohaterów wieczoru: oszczędnie, przystępnie, ale i intrygująco zarazem, zaś po kilku chwilach zmierzył w stronę mocnego, pełnego uderzeń i intensywnego sonicznego krajobrazu. Noise Rychlickiego wzbogacony o charakterystyczną ekspresję Majkowskiego i wyrazistą perkusję Szpury przyniósł dobry, ciekawie rozwijający się koncert i mam nadzieję, że projekt ten znajdzie swoją kontynuację także w postaci płyty.

Dla The Necks koncert w CSW był pierwszym występem w stolicy w ogóle - i debiutem okazał się znakomitym. Pierwsza (z dwóch, jak się później okazało) odsłona przyniosła relatywnie spokojną i cichą, misternie budowaną, cierpliwie rozwijającą się wypowiedź, z dzwonkami i szmerami perkusji Tony'ego Bucka, spokojnym kontrabasem Lloyda Swantona i delikatnym fortepianem Chrisa Abrahamsa, stopniowo narastającymi i wprowadzającymi w łagodny trans. Wyczuwalne było trochę podobieństwo do niedawno wydanej płyty, choć już bez tego lekko ambientowego posmaku, za to miejscami z większą dozą nieco posępnej, ponurej atmosfery. Wypadła świetnie (i tak samo świetnie, jak zresztą cały koncert, brzmiała), ale czaru i piękna "Open" chyba jednak nie przebiła, minimalnie ulegając też części drugiej. Ta rozpoczęła się od dynamicznego sola fortepianu, do którego dołączyły po chwili pozostałe instrumenty. Szybko przybrała dość głośną i gęstą formę ze statycznymi, hipnotycznymi powtórzeniami i fortepianową chmurą, aż do fenomenalnego wyciszenia. Fantastyczny finał znakomitego koncertu w wykonaniu zespołu, który - jak może żaden inny - poprzez pozornie prostą, budowaną oszczędnymi, nieskomplikowanymi środkami i dość łatwą w odbiorze muzykę, potrafi budzić tak duże emocje, pozwalając przy tym stracić rachubę upływającego czasu. Wielkie brawa.

O tym, że każdy koncert Australijczyków jest inny zaświadczył odbywający się dzień wcześniej koncert w Gdańsku, gdzie w ramach Jazz Jantar trio zagrało jeden, niemal godzinny set. Jeśli tytuł ich ostatniego albumu rozumieć jako otwartą, improwizowaną formułę, to taki właśnie ten koncert był - bardzo wyciszony, spokojny, kołyszący, w którym kolejne fale dźwięku narastały, tylko w jednym momencie przybierając na natężeniu. Ogromne wrażenie robiła wielowarstwowa gra Tony'ego Bucka na perkusji, który z całym zestawem przeszkadzajek, budował znaczący element kompozycji zespołu. Chris Abrahams na fortepianie był najbardziej wyrazisty, zarówno w momencie, gdy wygrywał pojedyncze dźwięki jak i wtedy, gdy na klawiaturze tworzył płynne fale, dopełniające warstwę brzmieniową zespołu. Łącznikiem między nimi był Lloyd Swanton, który albo delikarnie szarpał struny albo tworzył przy pomocy smyczka długie i przeciągłe zagrania. Imponujące było to jak doświadczeni technicznie są to muzycy i jak bardzo dramaturgicznych zmian są w stanie wygenerować w trakcie tak długiego setu.

Również tego dnia, jednym z bohaterów był Paweł Szpura, który razem z Przemysławem Etamskim zagrali jako RAW piekielnie dobry i wciągający koncert, zdominowany przez perkusję ale nie przytłaczający elektroniki, ale udanie z nią dialogujący. Kontrastował z występem The Necks nie tylko poprzez formę, ale także nastrój - był o wiele bardziej agresywny, z pazurem, budowany na licznych kontrapunktach bębnów oraz sampli i brzmieniu klawiszy. Muzyka tego projektu również jak najszybciej powinna sfinalizować się w postaci wydawnictwa płytowego.

[tekst: Marcin Marchwiński, Jakub Knera]

[zdjęcia: Marcin Marchwiński]

The Necks [fot. Marcin Marchwiński]
Lotto [fot. Marcin Marchwiński]