Gaap Kvlt ukrywa swoją tożsamość, wiadomo tylko, że pod innym pseudonimem nagrywa bardziej przystępną muzykę klubową. I-IIII to nagrania terenowe (każdy kolejny trwa dwa razy tyle co jego poprzednik), odwzorowujące fabryczne wnętrza, quasi-industrialne brzmienia, z efektownie podkreśloną surowością, wybrzmiewającym echem przestrzeni, świetnie wpływającej na akustykę. Soniczna mikstura, ktora powoduje uczucie niepokoju dominuje w tym materiale; akustyczne szmery i brzęczenie ciekawie łączy się z nagraniami terenowymi. Na okładce widać tłum ludzi, schodzący po schodach, tyle że złapany przez aparat przy długim naświetleniu - wygląda jak mgła, tuman kurzu w środku miasta, niedookreślona tkanka, zapełniające całkowicie przestrzeń. I-IIII jest takim zarysem, szkicem, muzycznym cieniem. Muzyka tli się z pewnym dystansem, trzeba wręcz skupić się, żeby usłyszeć detale o metalicznej fakturze. Raz jawią się w formie drobnych punktów, a kiedy indziej jako wybrzmiewające, drone'owe tła, nie przytłaczające jednak swoją basowością.
Inconnu przyjmuje pełniejszą i bardziej zwartą w brzmieniu formę. Mniej tu elektroakustycznych brzmień i nagranych w terenie hałasów, a więcej elektronicznych, wielowarstwowych zabiegów. "Viti" w tle wybrzmiewa delikatną ambientową chmurką, jednak przed nią słychać jeszcze dźwiękowe migotanie i chropowate rzężenie na pierwszym planie. W finale staje się coraz bardziej rozchybotane, niczym kręcący się wirnik czy spazmatyczne śmigło. Chaos i mgła kurzu z poprzedniego wydawnictwa powraca – wsparty niby rytmiczną konstrukcją "Wadam" rozwija się stopniowo, a nagle znika w ciszy. Natomiast "Matochkin Shar", pełny głębi brzmieniowej udanie łączy dronowe tło ze sprzężeniami i zakłóceniami na pierwsym planie.
Gaap Kvlt buduje swój język, koncentrując się na mikrotonach, małych interwencjach, przeplatanych rozległymi plamami dźwięku, budującymi tło, a także pełen niepokoju i suchoty nastrój. Dwa opisane wydawnictwa to bardzo krótki materiał, w większym więc stopniu słychać tutaj zarys pomysłów, skrupulatne budowanie struktur i duży nacisk na brzmienie – nie narzucające się, a wręcz mocno wycofane. Muzyk łączy elektroakustyczne brzmienia z elektronicznymi warstwami w tle, ciekawie kontrastując nagrania terenowe ze stworzonymi dźwiękami. W tym roku dwa polskie wydawnictwa przygotowują jego płyty, wyglądam ich z ciekawością.
[Jakub Knera]