polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
BLOODGROUP Tracing Echoes

BLOODGROUP
Tracing Echoes

 

Słuchając najnowszego wydawnictwa Bloodgroup można odnieść wrażenie, iż ostatni okres jesienno - zimowy w Islandii musiał być surowszy i bardziej ponury niż wcześniejsze. Jedna z najciekawszych synthpopowych grup ostatnich kilku lat po dwóch bardzo energetycznych albumach – zwłaszcza rewelacyjnym Dry Land, zaskoczyła wydając płytę melancholijną, smutną, wręcz depresyjną.

Gęsta atmosfera, ospałe tempo utworów, rozbudowane aranżacje zastąpiły dynamikę, prostotę formy i wyrazistość wokali, które to były znakiem rozpoznawczym Skandynawów. Nie ma dyskotekowej maniery, nie ma miejsca na taneczne szaleństwo. Zrezygnowano z dźwiękowych eksperymentów, jakże charakterystycznego zwariowanego optymizmu oraz kompozycyjnego luzu. Słychać nastrojowe klawisze, wolną perkusję - dominuje delikatny, nostalgiczny śpiew. Klimat bardziej na śnieżny, zimny, samotny dzień, aniżeli na parkiet nocnego klubu. Wyróżniają się singlowy „Fall”, balladowy „Nothing Is Written In The Stars”, ciekawie zbudowany „Mysteries Undone” oraz najlepszy z całości drylandowy „Cut Out Your Tongue”. 

Niestety więcej jest słabszych punktów. Muzycy świadomie porzucili swój największy dotychczasowy atut, a więc przebojowość. Nie udało się zwłaszcza zamulające wejście w płytę. Otwierające „A Threat” oraz drugi w kolejności „Disquiet” są bierne i jednostajne. Irytuje rozczulające „The Water”. Za dużo jest przestojów (następujące po sobie „A King's Woe” oraz „Lines”). Przekombinowane motywy perkusyjne, nadmierna wielowarstwowość kompozycji plus przeważającymi momentami trywialny dźwięk syntezatora mogą powodować poczucie znużenia.

Trudno jest się zaaklimatyzować w tej zaskakującej, dołującej aurze, a i również kwietniowa trasa promująca Tracing Echoes nie pomogła odnaleźć sensu w tej niespodziewanej i nagłej zmianie stylu grupy. Zarówno muzycy jak i audytorium przy nowych utworach byli o wiele mniej pobudzeni, niż podczas odgrywania tych starszych. Na tych, którzy widzieli w Bloodgroup potencjał pokroju The Knife czy Crystal Castles czeka ogromne rozczarowanie.

 

[Dariusz Rybus]