polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
The Knife Shaking the Habitual

The Knife
Shaking the Habitual

W natłoku tekstów publikowanych przez pisma i serwisy wszelkiej maści, Shaking the Habitual wydaje się jednym z najbardziej przereklamowanych albumów ostatnich lat. Otoczka medialna towarzysząca tej płycie stawia ją i związane z nią działania w zgoła innym miejscu niż to, co działo się przy okazji premiery Silent Shout. Wtedy zespół nie grał wielu koncertów (czy teraz znajdzie się kraj, w którym nie wystąpią, na dodatek bez podejrzeń wykorzystywania playbacku?), ukrywał w maskach, nie udzielał wywiadów. Teraz płytę promują teledyski, długie ideologiczne oświadczenia, komiks we wkładce do płyty, a wszystko poprzedzone jest serią wywiadów w mediach. The Knife roszczą sobie pretensje do bycia zespołem politycznym, już w singlowym „Full of Fire“ z odrazą wypowiadają się o liberalizmie. Na płycie zabierają głos w wielu kwestiach, począwszy od obyczajowości, gospodarki, wiary czy równouprawnienia. A do tego album ten trwa aż 98 minut. W dobie podcastów i playlist na serwisach wszelkiej maści, wygląda to wręcz na rewolucję. Ale czwarta płyta Szwedów dziełem przełomowym niestety nie zostanie.

W informacyjnym natłoku gubią się kompozycje. W większości oparte na mocno zrytmizowanych strukturach – brnąc na przemian w kierunku suchego i obłędnego techno jak w „Full of Fire“ lub terytoriów z naleciałościami etnicznymi, jak w „Without You My Life be Boring“ czy „Raging Lung“. Po drodze rodzeństwo sympatyzuje z ambientem, muzyką industrialną, a czasem nawet konkretną, co poszerza ich spektrum, ale za wiele nie wnosi. Słuchając solowych projektów Karin i Olofa Dreijer – płyty Fever Ray i epek Oni Ayhuna, słychać, że to naturalne rozwinięcie ich fascynacji: od zmechanizowanej rytmicznej muzyki, po bardziej nastrojowe, spokojniejsze kompozycje. Dla tych, którzy poznali zespół dzięki Fever Ray albo przebojowemu Deep Cuts będzie to dzieło rewolucyjne i niełatwe do strawienia. Ale The Knife Ameryki nie odkrywają, a jeśli już to sprawiają wrażenie, jakby odkrywali ją sami przed sobą. Shaking the Habitual to w większym stopniu eksperyment niż zwarty i w pełni zaprogramowany materiał. Na dodatek mocno przekombinowany. „Full of Fire“ jest najzwyczajniej w świecie przydługie, a jego wydźwięk byłby o wiele mocniejszy, gdyby go o połowę skrócić, „Old Dreams Waiting to be Realized“ – na który najwięcej osob zwraca uwagę, bo trwa „aż“ 19 minut – strasznie rozstraja odbiór tego albumu i jego narrację. No, chyba że ma zerwać z „przyzwyczajeniem“. Kontrastuje z nim jeden z najlepszych na płycie „Raging Lung“, który ujawnia przepaść między dwoma utworami. Po przebrnięciu przez pierwsze trzy kwadranse, w drugiej części albumu ukazuje się, że w porównaniu do poprzednich krążków, ten wcale nie jest tak postępowy. The Knife wielokrotnie ciekawie łączą wcześniejsze wątki z nowymi pomysłami, ale równie często zaśmiecają album quasi-awangardowymi rozwiązaniami, bardziej chcąc się popisać lub rozstroić ucho słuchacza niż przekazać wartościową treść. To, co na tej płycie najciekawsze, gubi się pomiędzy usilnym eksperymentowaniem i szafowaniem hasłami, które mało co wnoszą do całokształtu płyty. Zespół, chcąc zrobić “shaking”, namieszał zbyt bardzo i trochę się w tym pogubił. 

 

[Jakub Knera]