Obits to świetny przykład zespołu, którego członkowie wcześniej grali ostrzej i ciężej, w tym wcieleniu odejmując trochę ciężaru bez straty dla intensywności. Także przykład zespołu, który nie kombinuje z nadmiarem efektów, przeciwnie, ustawia brzmienie w sposób dość prosty, ale wyrazisty i idealnie dopasowany do stylu gry muzyków i formuły piosenek - czerpiącej z najlepszych tradycji niezależnego rocka lat 90 z garażowym zacięciem. To także przykład zespołu jeszcze z tych czasów, kiedy do czegoś dochodziło się grając setki koncertów, a nie dzięki postom na setce blogów. Czyli grającego świetnie na żywo materiał z obu płyt i różne drobiazgi. Bardzo fajny koncert, szkoda, że przy przeciętnej frekwencji, ale niestety tak to bywa w Warszawie w soboty przy dobrej pogodzie.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]