"Taki koncert w piątkowy wieczór to dobra okazja żeby się zezwierzęcić" - mniej więcej coś takiego rzucił na początek koncertu Maciek Salamon, ale w popularnym stołecznym klubie to się raczej zdarzyć nie mogło - nawet jak jednostki ruszyły w pogo, to i tak jeden z "szalejących" miał przy sobie kamerę. No ale wszyscy jesteśmy post-, niemniej jednak (a może tym bardziej) taki zespół jak Gówno pokazuje, jak wciągający i w punkt nadal może być konkretnie zagrany punk rock. Zespół zabrzmiał doskonale, z soczystymi, mocnymi instrumentami i dobrze wyeksponowanym wokalem, dzięki czemu w równym stopniu oddziaływał na mózg i na nogi. Do tego świetna setlista ze wszystkimi "hitami" (właściwie tylko do "Na zachodzie bez zmian" w wersji punky-reggae miałbym zastrzeżenia), kowerem Ewy Braun i najbardziej, powiedzmy, poetyckim, wygasającym utworem na zamknięcie zasadniczej części koncertu (na bis powtórzone zostały dwa numery). Świetny koncert, niezależnie od tego, że zezwierzęcenie przed 22 w stolycy zdarza się rzadko.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]