Piewsza od kilku lat edycja Off Club w Warszawie była na poziomie programu wspomnieniem z trzeciego dnia Off Festivalu 2011. Wtedy w Katowicach zagrała cała trójka wykonawców, którzy teraz wystąpili na scenie Cafe Kulturalna, nawet w tej samej kolejności, choć wtedy ich koncerty oddzielały godziny, a teraz minuty. Na początek zagrało Paristetris jako trio Saenz Valiente, Masecki, Moretti, czyli bez gitary, za to z syntezatorami, samplerem i "żarówkowym" instrumentem Candelarii. Z wyjątkiem zamykającego występ "Generic Man", swoistego i bardzo udanego remiksu tego utworu dokonanego w czasie rzeczywistym, na koncert złożyły się raczej improwizacje, amorficzne, eksponujące rytm i deformacje instrumentów oraz głosu za pomocą efektów. Ta dość odważna, wręcz prowokacyjna forma rozciągnięta na cały koncert okazała się jednak zbyt chaotyczna i trochę nużąca.
Konono no. 1 również wystąpili w trochę mniejszym składzie, na dwie a nie trzy likemby (kalimby, mbiry), ale nie miało to wpływu na brzmienie i formułę zespołu - ukształtowane przez lata i oparte o zelektryfikowane własnymi sposobami likemby oraz frenetyczny, wszechobecny rytm. W pewnym sensie, Konono od zawsze gra jeden utwór, czy też jedną klasę utworów, odwołujących się do muzyki tradycyjnej i często rozpoczynających bądź kończących się w charakterystyczny sposób, podobnie jak jest w przypadku polskich oberków. Ale w tej konswekwencji tkwi właśnie siła zespołu, łączącego pulsację muzyki afrykańskiej po swojemu i niechcący z magnetyzmem kraut-rocka oraz techno, w transowej, wypełniającej przestrzeń muzyce, granej na dodatek często z kamiennym wyrazem twarzy. Konono na żywo nie zawodzą, po prostu.
Zamykający imprezę Brian Shimkovitz aka Awesome Tapes From Africa rozpoczął swój kasetowy set dopiero po pierwszej w nocy, żwawo podtrzymując gorącą atmosferę stworzoną przez grupę z Kinszasy. Już po kilkunastu minutach grał już jednak muzykę z drugiego końca Afryki, czyli Dur-dur Band z Somalii (najnowsza reedycja w jego labelu, warto), ale jego sety to przede wszystkim pasmo niespodzianek i ulotnych wrażeń. Gdy około drugiej wychodziłem z Kulturalnej bawiła się przy jego kasetach jeszcze spora, jak na środę, grupa osób, choć jak widać na ostatnim zdjęciu, niektórzy polegli na placu boju.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]