polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
MASACHIST Scorned

MASACHIST
Scorned

Liczba zespołów, w których występują lub występowali muzycy Masachist, mogłaby z powodzeniem zająć kilka linijek recenzji. Taki dream team pełną gębą, tylko że z parapaństwa, a nie ze słonecznej Kalifornii. Nie od dziś wiadomo, że polski death metal to klasa premium, a Scorned plasuje się gdzieś na wyższej półce. Debiutancka płyta opierała się na szybkim, bezkompromisowym i agresywnym graniu. Była dobrą, ale z perspektywy czasu, zbyt jednolitą jakościowo propozycją. Na drugi album grupy trzeba było czekać trzy lata. Choć przyznam szczerze, że trochę wątpiłem w kolejną odsłonę z logo Masachist na froncie. Te wspomniane trzy lata nie były na pewno dla zespołu straconym okresem. Na Scorned, obok nawałnicy blastów, podkręconego tempa i nieludzkiego ryku („Higher Authority”, „Manifesto”, „Liberation”), Masachist zagląda w rejony dostojnego, gitarowego monolitu („Inner Void”, „Drilling The Nerves”). We wspomnianych dwóch wolnych utworach, słychać echa klasycznych płyt Morbid Angel („Domination”, „Gateways To Annihilation”) oraz Nile („Black Seeds Of Vengeance”). Podobny sposób podejścia do kompozycji, niesłychane wyczucie dźwięków i umiejętne budowanie nastroju, to cechy, które scalają te muzyczne kolosy. Podoba mi się ten amerykański pierwiastek w muzyce Masachist. Słychać, że wzorce zza oceanu nie dotyczą tylko konkretnych zespołów (Deicide, Cannibal Corpse, Immolation oraz przede wszystkim wspomniane już Nile i Morbid Angel), ale też podejścia do brzmienia. Przejrzysta, masywna produkcja uwydatnia pomysły zespołu. Bez wątpienia Scorned wart jest poznania. W tym roku to deathmetalowa czołówka.

[Marc!n Ratyński]