Anais Mitchell wyrasta na gwiazdę kobiecego folku, czego dowodem jest jej ostatnia płyta Young Man In America. Ta 31- letnia wokalistka już dwa lata temu pokazała olbrzymi talent na znakomicie przyjętej folk-operze Hadestown ącej się na starożytnym micie o Orfeuszu i Eurydyce. Jej najnowszy krążek to podróż po Ameryce ogarniętej recesją, Ameryce, którą Mitchell w jednym z wywiadów nazwała krajem mentalnie osieroconym, gdzie człowiek nie potrafi znaleźć żadnego punktu oparcia dla swojego życia. Trzeba podkreślić, że jest to narracja bardzo osobista, brana przez pryzmat doświadczeń samej Anais, co podkreśla okładka płyty, na której znajduję się ojciec Mitchell mający wówczas 30-ści lat, a więc dokładnie tyle samo, co on sama podczas nagrywania płyty.
Young Man In America w warstwie muzycznej jest powrotem do tradycji amerykańskiego folku. Znakomicie zaaranżowane piosenki stanowią idealne tło dla historii obecnych na płycie, jak i dla samego wokalu Amerykanki, bardzo przypominającego głos innej gwiazdy folkowej sceny, Joanny Newsom. Do najlepszych numerów na płycie należy dynamiczne „Young Man In America”, fortepianowa ballada „Coming Down” z udziałem Justina Vernona z Bon Iver oraz oparta na wydarzeniach z życia ojca Mitchell kompozycja „Shepherd”.
Young Man In America to udana próba zmierzenia muzycznej twórczości z amerykańską teraźniejszością. Osadzenie przez Mitchell swojej muzyki właśnie w takim kontekście, w ramach pewnej bardzo ambitnej koncepcji, jest swoistym powrotem, wręcz rekonstrukcją tradycyjnego protest – songu i osadzeniem go na nowo w postmodernistycznym świecie. Powrotem zachwycającym od pierwszej do ostatniej sekundy tej płyty.
[Mateusz Nowacki]