polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
MALA Mala in Cuba

MALA
Mala in Cuba

Czy w 2012 roku może być coś fascynującego w tym, że twórca z kręgu muzyki elektronicznej jedzie na Kubę, rejestruje tam nagrania lokalnej społeczności, aby potem uwspółcześnić je, reinterpretując na nowo zastaną tradycję? Nie oszukujmy się – w dobie sampli, które powstają ze szczątków dźwięków, nagrań instrumentów czy nagrań terenowych można zrobić wszystko. Ale nawet na tle tak oczywistych zjawisk, Mala wykonał bardzo ciekawa robotę ze świetnym efektem. Bo zarejestrowane nagrania wykorzystuje właśnie po prostu jako sample, tworząc muzykę, w której obraca się od dawna. Ale robi to na bardzo pomysłowo, świeżo i oryginalnie. Czasem drobną partią pianina, zmienia diametralnie cały utwór, kiedy indziej za podstawy służą nagrane partie rytmiczne, a jeszcze w innym miejscu całe fragmenty zarejestrowanych utworów. Czy to elektroniczna Buena Vista Social Club? Chociaż Gotan Project z Kuby nie są, Mali momentami bardzo blisko właśnie do tego typu chilloutowych nagrań, ponieważ świetnie adoptuje latynoskie brzmienia, nadając swoim kompozycjom zupełnie nowego kolorytu. Kiedy indziej nieciężko nie porównywać tego wydawnictwa do „Fabric 55” Shackletona, chociaż to muzyka nie tak gęsta i nie wypełniona basami tak bardzo. Właśnie ten etniczny wątek stanowi o jej wartości. Nie chodzi tu o interpretację, może nawet wcale o wykorzystanie żywych, organicznych brzmień. To po prostu inne spojrzenie na muzykę elektroniczną w zsamplowanym świecie, która również z takich zlepków się składa. Ja to kupuję bez dwóch zdań, zarówno wtedy kiedy bardziej czuję tu Kubę jak i wtedy, kiedy z nagrań przebija się Południowy Londyn.

[Jakub Knera]