polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

ATP Nightmare Before Christmas curated by Shellac
Camber Sands, UK | 30.11-02.12.12

Tegoroczne Nightmare Before Christmas było w pewnym stopniu festiwalem powrotów – Shellac do roli kuratora (po dziesięciu latach), ATP do ośrodka Pontins w Camber Sands (po ponad sześciu latach), szerzej rzecz ujmując – powrotu do początków ATP. Zestaw zaproszonych artystów częściowo powtarzał ten sprzed dekady, a nawet wśród zespołów na pierwszym shellacowym festiwalu nie występujących, średnia wieku mocno przekraczała trzydziestkę. Powrót do Camber Sands oznacza też zmniejszenie skali festiwalu – zamiast ok. 5 tys. jest ok. 3 tys. miejsc, zamiast trzech sal koncertowych są dwie, więc line-up jest krótszy, a sam ośrodek w niższym standardzie niż goszczący ATP przez ostatnie kilka lat Butlins w Minehead. Co prawda jest dużo bliżej z Londynu, ale ceny pozostały bez zmian, więc per saldo wolałbym aby festiwal pozostał w Minehead. Po kilku latach tłustych dla ATP przyszły czasy chudsze i odczuła to także publiczność.

Od czasu Nightmare pod kuratelą Mike’a Pattona i The Melvins w 2008 festiwale ATP stawały się coraz bardziej zróżnicowanych estetycznie. Na ich tle, ten był dużo bardziej jednorodnie gitarowy. Doświadczenia pokazują, że ta kuratela może przyjąć dwie skrajne formy – zaproszenie artystów, których sam kurator chciałby zobaczyć na żywo, lub którymi się inspiruje; albo zaproszenie współpracowników bliższych lub dalszych. W przypadku Shellac przeważała druga opcja – zdecydowana większość zespołów przewinęła się przez Electrical Audio i/lub Chicago Mastering. W paru przypadkach pozwoliło to na ciekawe, choć oczywiście zanurzone w gitarowej tradycji odkrycia, jednak na dłuższą metę było trochę nużące.

Sami kuratorzy zagrali dwa razy – na początek i koniec festiwalu. W piątek wyszli na scenę jako pierwsi, o 16:00 z 45-minutowym koncertem w mniejszej sali, swoistym otwarciu festiwalu, na który zresztą duża część publiczności nie miała szans zdążyć stojąc w kolejce po opaski. Nam się udało, jednak najważniejszy był koncert w niedzielę. Ponad półtoragodzinny, łączący klasyki z czasów, w których Shellac nagrywał bardziej regularnie, z niepublikowanymi numerami, które może kiedyś złożą się na kolejny album – jest ich już z sześć, w tym kilka długich, poetyckich form w duchu „End of Radio”, co świetnie uzupełniało się z hiperaktywnymi starociami w stylu „Squirrel Song” albo „Copper”. Choć z At Action Park pojawiło się chyba tylko "My Black Ass", to wynagrodziły to numery z wczesnych singli („Killers”, „Wingwalker”). Do tego bystry humor, ironiczne przekomarzanie się z rockowymi kanonami, powaga gdy jej potrzeba i oszałamiające brzmienie – w efekcie dało to jeden z najlepszych ich koncertów, jakie widziałem, szczególnie uderzający gitarową pirotechniką Albiniego, którego aluminium wręcz kroiło powietrze. Tego samego wieczoru fantastyczny koncert zagrali też The Ex & Brass Unbound (sekcja dęta Vandermark, Baars, Wierbos i Paci), na którym oprócz kilku numerów z Catch My Shoe i kilku nowych pojawiły się też hity sprzed lat – „State of Shock” i „Hidegen Fujnak a Szelek” oraz „Theme from Konono” na bis. The Ex zagrali na grudniowym ATP trzeci rok z rzędu, zawsze w innym wcieleniu (sami, z Mekurią, z Brass Unbound) i trochę innym programem, za każdym razem jednak dając koncert należący do top5 festiwalu. Wydarzeniem soboty był pierwszy europejski koncert Neurosis po premierze Honor Found in Decay, na którym ta płyta pojawiła się prawie w całości, plus wybrane, kapitalne starsze numery („Times of Grace”, „Given to the Rising”). Po raz pierwszy od dawna grając bez wizualizacji, wręcz bez całej wizerunkowej otoczki (Scott Kelly grał w footballowej bluzie), Neurosis dobitnie pokazali, że najważniejszy jest dźwięk i forma – w ich przypadku nie do podrobienia i wyjątkowo sugestywne. Napięcie między gitarową apokalipsą, folkiem i ambientem, precyzyjne i kompletne brzmienie, inteligentnie ułożona narracja całego koncertu złożyły się na wspaniały występ.

Piątkowy wieczór miał dość słabego „headlinera” w postaci japońskiego Mono, więc wydarzeniem tego dnia okazał się koncert włoskiego kwartetu Uzeda, który w latach 1990. należał do najbardziej oryginalnych noise-rockowych składów. Teraz metaliczna gitara Agustino Tilotty, desperacki wokal Giovanny Cacciola (znanych też z Bellini) oraz oszczędna, muskularna sekcja rytmiczna zrobiły równie duże wrażenie. Jest w ich muzyce coś europejskiego, swoista pasja, która w mrowiu alternatywnych powracających kapel ich wyróżnia. Świetną lekcją z mało znanych otchłani niezależności był występ Scrawl, tria grającego z lekkością, finezją i zaangażowaniem. muzykę wyprzedzającą historycznie Bikini Kill i Sleater-Kinney. Blado niestety wypadł Oxbow, występujący z miniorkiestrą (instrumenty dęte, smyczkowe, chórki), której jednak spokojnie mogłoby nie być – przydawała się w intrach i zamknięciach utworów, a ich sedno wypełniał klasyczny Oxbow ze stopniowo pozbywającym się odzienia Eugene’m S Robinsonem. I niestety dziesięć lat temu robiło to dużo większe wrażenie, ten koncert nie miał dawnej, a niezbędnej intensywności. Podobnym rozczarowaniem był występ zupełnie nijakich Mission of Burma (Weston z nimi nie grał, tylko nagłaśniał), oraz zagubionej na scenie Kim Deal – był to jej pierwszy koncert solo, ale niektórzy do takiego formatu się widocznie nie nadają, nawet ratując się przebojami swoich grup sprzed lat. Wśród mniej znanych amerykańskich kapel najciekawiej wypadli Bear Claw, grający na dwa basy i perkusję, ciekawie tworzący w tym nietypowym zestawie i piosenki, i instrumentale. Arcwelder i Pinebender nie wyszli poza solidność XX-wiecznej niezależności.

Pozytywnym zaskoczeniem był natomiast koncert Shannon Wright (w trio), jej dziki, psychodeliczny koncert miał taką siłę, że np. Six Organs of Admittance mogliby się od niej co nieco nauczyć. Shannon pojawiła się na scenie także następnego dnia w trakcie koncertu Rachel Grimes. Grimes, kiedyś tworząca ze zmarłym w tym roku Jasonem Noble grupę Rachel’s, zagrała solo na fortepianie, oszczędne, medytacyjne formy, a na koniec koncertu Wright zaśpiewała z nią „Last Things Last” jedyną piosenkę w historii Rachel’s. Takich momentów wyciszenia i odejścia od gitarowej formuły było na całym festiwalu niestety zdecydowanie za mało. Dobrze, że Todd Rittmann, kiedyś gitarzysta US Maple, teraz lider Dead Rider, pokazał, że udane porzucenie tego, co się robiło w latach 1990., jest możliwe i wskazane. Jego aktualny zespół gra psychodeliczny niby-funk z lekko surrealistycznym zacięciem, czemu służy zrekrutowanie w roli trębacza i klawiszowca Thymme Jonesa z Cheer-Accident. Już rok temu zagrali na ATP bardzo fajny koncert, podobnie teraz, ich przyszłoroczna płyta zapowiada się ciekawie. Podobnie jak płyta Buke and Gase, duetu z NY, który pokręcone, trochę deerhoofowe, trochę folkowe piosenki gra na własnoręcznie zbudowanych instrumentach: barytonowym elektrycznym ukulele i skrzyżowaniu basu (2 struny) z gitarą (4 struny) z kilkoma pickupami, które wraz z centralą i tamburynem tworzą brzmienie niemal jak kwartetu. Na jeden utwór dołączył do nich Bob Weston na basie, co było miłym gestem, podkreśleniem oryginalności i perspektywiczności tego zespołu – jedynego w sumie reprezentanta „młodości” w programie Nightmare. Pewną odmianę wprowadził też kwartet Red Fang, pełniący w małej sali rolę swoistego suportu przed Neurosis, którego stonerowo-motocyklowe piosnki brzmiały mocno i soczyście, ale mniej jednak trochę zmęczyły.

W czasie niedzielnego koncertu Bob Weston odczytał statystyki festiwalu, z których wynikało, że tylko 57% zespołów było ze Stanów. Drugie w kolejności Włochy poza Uzedą nie miały wiele do zaoferowania, ale trzecia Japonia już tak. I nie chodzi tu o nudne Mono. Melt Banana już dekadę temu byli jednym z najbardziej intensywnych zespołu, o połamanej i ciasno upakowanej muzyce, która nadal robi potężne wrażenie. Szkoda tylko, że na ten koncert zespół przyjechał jako duet „gitara + wokal”, sekcję rytmiczną zastępując laptopem odtwarzającym jej partie. I tak było to potężne granie, imponujące gitarowymi ekwilibrystykami i wokalnym zagęszczeniem, zresztą wywołało chyba najbardziej intensywny mosh pit całego festiwalu. Jednak niedosyt po tym częściowym karaoke pozostał. K.K. Null, lider Zeni Geva, na swoich metamorfozach wyszedł dużo lepiej. Najpierw zagrał dwudziestominutowy set na laptop, sampler, automat perkusyjny i głos, zarazem chwytliwy i dezorientujący. Później chwycił gitarę i w duecie z Tatsuyą Yoshidą pokazał nową reinkarnację Zeni Geva – zwartą, wybuchową i bardzo japońską. Panowie zagrali świetny koncert i szczerze mówiąc wolałbym, żeby Yoshida odpuścił już wskrzeszanie Ruins i grał częściej Nullem.

Brytyjskich zespołów na ATP z reguły nie ma wiele, tym razem były trzy – jeden dobry angielski, jeden średni walijski i jeden słaby angielski. Kapitalnie i dużo śmielej niż na płytach zagrali Prinzehorn Dance School, nabierając post-punkowej głębi i pulsu, a przy tym nie tracąc swej oszczędności i poetyckości. Future of the Left też byli post, ale bardziej post hard-core/punk i choć operowali kliszami, to obronił ich humor, energetyczność wykonania i wycieczki w stronę syntezatorowych brzmień. Natomiast The Membranes okazali się jednym z tych zespołów, które nie starzeją się z godnością – sztampowe, pretensjonalne, angielskie punkowe granie było jednym z najsłabszych punktów weekendu.

W momencie ogłoszenia Shellac jako kuratora tegorocznego Nightmare Before Christmas wiele osób, w tym niżej podpisany, nie potrzebowało dodatkowych bodźców, żeby się zdecydować na udział. Można też było się spodziewać line-upu raczej ignorującego najnowsze trendy i mody. Shellac postawili na zaprezentowanie zespołów, które cenią, ale można było odnieść wrażenie, że czasem nie tyle za muzykę, co bardziej za postawę i zawodową etykę. I ok., jednak festiwal okazał się trochę zbyt monotonny, choć szereg koncertów, zwłaszcza wieczornych, było świetnych, to popołudniami trochę wiało nudą. Może to kwestia przesytu, być może tego, że przy Shellac, The Ex czy Neurosis nawet niezłe gitarowe zespoły wypadają blado. Trochę urozmaicenia, choćby jazzem, obecnym na ostatnich kilku edycjach ATP, by się przydało. Ale raczej nikt nie oczekiwał, że Albini z kolegami będą się kierowali oczekiwaniami publiczności, więc trzeba było ich wziąć z dobrodziejstwem inwentarza – a wybitny zespół nie musi być wybitnym kuratorem.

ps. W galerii Shellac tak jak na festiwalu – na początku i na końcu. Galerię zaś ponownie zamykają zdjęcia tradycyjnej fotomozaiki, którą przygotowuje Shannon McLean, w tym przypadku przedstawiającej okładkę Terraform. Tym razem w trzech miejscach znajduje się na niej logo PopUp, co dzieje się bez naszej inicjatywy, ale niezmiennie bardzo nam miło.

[zdjęcia: Piotr Lewandowski]

Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Uzeda [fot. Piotr Lewandowski]
Uzeda [fot. Piotr Lewandowski]
Uzeda [fot. Piotr Lewandowski]
Uzeda [fot. Piotr Lewandowski]
Scrawl [fot. Piotr Lewandowski]
Scrawl [fot. Piotr Lewandowski]
Scrawl [fot. Piotr Lewandowski]
Scrawl [fot. Piotr Lewandowski]
Prinzehorn Dance School [fot. Piotr Lewandowski]
Prinzehorn Dance School [fot. Piotr Lewandowski]
Prinzehorn Dance School [fot. Piotr Lewandowski]
Prinzehorn Dance School [fot. Piotr Lewandowski]
Oxbow [fot. Piotr Lewandowski]
Oxbow [fot. Piotr Lewandowski]
Oxbow [fot. Piotr Lewandowski]
Oxbow [fot. Piotr Lewandowski]
ATP Nightmare Before Christmas curated by Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Neurosis [fot. Piotr Lewandowski]
Buke and Gase [fot. Piotr Lewandowski]
Buke and Gase [fot. Piotr Lewandowski]
Buke and Gase [fot. Piotr Lewandowski]
Buke and Gase + Bob Weston [fot. Piotr Lewandowski]
Shannon Wright [fot. Piotr Lewandowski]
Shannon Wright [fot. Piotr Lewandowski]
Shannon Wright [fot. Piotr Lewandowski]
Kim Deal [fot. Piotr Lewandowski]
Kim Deal [fot. Piotr Lewandowski]
Red Fang [fot. Piotr Lewandowski]
Red Fang [fot. Piotr Lewandowski]
Red Fang [fot. Piotr Lewandowski]
Arcwelder [fot. Piotr Lewandowski]
Arcwelder [fot. Piotr Lewandowski]
Arcwelder [fot. Piotr Lewandowski]
Melt Banana [fot. Piotr Lewandowski]
Melt Banana [fot. Piotr Lewandowski]
Melt Banana [fot. Piotr Lewandowski]
K.K. Null [fot. Piotr Lewandowski]
K.K. Null [fot. Piotr Lewandowski]
Zeni Geva [fot. Piotr Lewandowski]
Zeni Geva [fot. Piotr Lewandowski]
Zeni Geva [fot. Piotr Lewandowski]
Zeni Geva [fot. Piotr Lewandowski]
ATP Nightmare Before Christmas curated by Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
The Ex & Brass Unbound [fot. Piotr Lewandowski]
Rachel Grimes [fot. Piotr Lewandowski]
Rachel Grimes [fot. Piotr Lewandowski]
Rachel Grimes + Shannon Wright [fot. Piotr Lewandowski]
Rachel Grimes [fot. Piotr Lewandowski]
Dead Rider [fot. Piotr Lewandowski]
Dead Rider [fot. Piotr Lewandowski]
Dead Rider [fot. Piotr Lewandowski]
Dead Rider [fot. Piotr Lewandowski]
Bear Claw [fot. Piotr Lewandowski]
Bear Claw [fot. Piotr Lewandowski]
Bear Claw [fot. Piotr Lewandowski]
Pinebender [fot. Piotr Lewandowski]
Pinebender [fot. Piotr Lewandowski]
Pinebender [fot. Piotr Lewandowski]
Future of the Left [fot. Piotr Lewandowski]
Future of the Left [fot. Piotr Lewandowski]
Future of the Left [fot. Piotr Lewandowski]
Mission of Burma [fot. Piotr Lewandowski]
Mission of Burma [fot. Piotr Lewandowski]
Mission of Burma [fot. Piotr Lewandowski]
Mission of Burma [fot. Piotr Lewandowski]
The Membranes [fot. Piotr Lewandowski]
The Membranes [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
ATP Nightmare Before Christmas curated by Shellac [fot. Piotr Lewandowski]
ATP Nightmare Before Christmas curated by Shellac [fot. Piotr Lewandowski]