polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Field Day 2012
Victoria Park | Londyn | 02.06.12

Field Day, w tym roku wyjątkowo z powodu Igrzysk Olimpijskich odbył się dwa miesiące wcześniej niż z reguły. Choć częściowo programowo pokrywał się z Primaverą, to jednak był na tyle odmienny, że warto było sprawdzić jak ta impreza funkcjonuje.

Londyński festiwal, która odbywa się w Victoria Park, zamyka swój program w ciągu jednego dnia, co ma plusy i minusy. Plusy, bo niemal w 12 godzin można zobaczyć garść interesujących zespołów, a minusy, bo zaczyna się przed południem i do północy jest nie lada maratonem. Warto nadmienić, że Field Day ma też ambicje czysto rozrywkowe – poza koncertami są tam czysto lunaparkowe atrakcje, konkursy czy wyścigi, w których można uczestniczyć między występami. Ale co najważniejsze, impreza ma dość różnorodny program, z jednej strony prezentując sezonowe nowości, czy hajpowane nazwy, a z drugiej wykonawców, którzy w odsłonie scenicznej potrafią zaświadczyć o swojej klasie.

Do tych ostatnich na tegorocznej edycji można zaliczyć festiwalowych „dziadków” lub też wyjadaczy, którzy całą resztę kapel, zostawili daleko w tyle. Mam na myśli R Stevie'go Moore'a, Papa M i Tortoise. Ten pierwszy to świetny przykład muzyka zachowującego zdrowy dystans, a jednocześnie showmana, który występ na scenie traktuje jako zabawę. Rockendrollowe piosenki, Moore okrasił przemówieniami, zmianami strojów, żartami do publiczności, ale także ironicznym spojrzeniem na samego siebie, kiedy zrobił sobie maskę z ostatniego magazynu The Wire, na okładce którego się pojawił. Świetny występ jako kontra dla zblazowanych hipsterskich kapel.

Papa M był jego zupełnym przeciwieństwem – siedząc w skupieniu, grał w towarzystwie basisty, wykorzystując jedynie gitarę elektryczną. Brak jakichkolwiek wokali, zastąpił wydawaniem pojedynczych dźwięków w kilku momentach. Jego spokojna i wciągająca muzyka miała trochę transowy charakter, czasem z powodu zapętleń, które poczyniał, ale także z racji rozwlekłych utworów, które hipnotyzowały i wciągały. Jak chociażby ten zagrany na finał, kiedy ktoś z ekipy wskazał, że zespół ma jeszcze trzy minuty do końca, a kawałek został rozciągnięty do trzynastu.

Tortoise to koncertowy pewniak. Jak dwa powyższe składy, oni również wystąpili na scenie Village Mentality (która miała zdecydowanie najciekawszy program) i grając materiał w przeważającej mierze z ostatniej płyty, nie pozostawili złudzeń, że na scenie cały czas czują się doskonale. Najwięcej do powiedzenia miał John Herdon, który oprócz obsługi wibrafonu, mooga i perkusji, niejako koncentrował całą grę zespołu i był jego najjaśniejszym punktem. To jeden z tych niezwykłych składów, na które można iść w ciemno i nie pozostanie się rozczarowanym.

Ciekawie zaprezentowali się Liars, którzy w większości zagrali zupełnie nowy, elektroniczny materiał. Akustycy nie do końca byli na to przygotowani, bo basy w niektórych utworach, zagłuszały resztę instrumentów, ale zespołowi nie przeszkodziło to w zagraniu całkiem dobrego koncertu. Widać jednak, że „WIXIW” na żywo wymaga dopracowania, w końcu formą odbiega od bardziej rockowego „Drum's Not Dead” czy ukłonów w kierunku pierwszej płyty, które zespół kilkakrotnie poczynił.

Podobne wrażenie miałem w przypadku Julii Holter, która była jedną z artystek zaczynających festiwal. Horrendalnie wczesna godzina (12:30), wpłynęła niestety na jakość jej występu. Na scenie w towarzystwie wiolonczelisty i perkusisty, jej utwory zyskują na wyrazistości, ale z drugiej strony tracą trochę pierwotnego charakteru – w końcu zarówno „Ekstasis” jak i „Tragedy” w dużej mierze opierają się na studyjnym doszlifowaniu. Tutaj mieliśmy raczej do czynienia ze sceniczną odsłoną utworów Holter w bardziej popowej wersji. Było nieźle, ale niedosyt pozostał, tak samo jak w przypadku występujących tuż po niej, Rocketnumbernine. Brytyjski duet ostatnio uraczył nas świetną epką, jednak w okolicach godziny 13, jakby zabrakło im zapału i werwy, żeby swoje utwory zagrać z potrzebną energią. Widziałem ich po raz drugi i pamiętam, że edynburski koncert, kiedy supportowali Four Tet, o wiele lepiej pokazał ich sceniczne możliwości.

Świetnie wypadł Andrew Bird, nastrojowo trochę jakby nie pasujący do imprezowego programu Field Day, całkiem ciekawie zaprezentował się też Com Truise, który w czarnej skórze dość nietypowo wyglądał na tej imprezie.

Słyszałem tylko fragment SBTRKT, który jednak nie pozwala na ocenę tego występu, na koncert Grimes nie dało się dopchać, a szkoda, bo to co było słychać zza namiotu Village Mentality, zwiastowało ciekawy występ. Sporym rozczarowaniem były koncerty Jessie Ware i Toy, którzy brzmią mocno przeciętnie, a zapowiadani są jako sezonowe objawienia (ale z drugiej strony wiemy jak z tymi "objawieniami" bywa). Na zakończenie dobre wrażenie zrobił Gold Panda, który przygotował iście taneczny set, ale także Beirut, który jak nikt podczas całego dnia imprezy, namówił publiczność do tańca. Zaskakujące, że artysta, który w zasadzie ciągle opiera swój materiał na dwóch pierwszych płytach, wciąż potrafi zrobić furorę.

Field Day, organizowany przez znaną londyńską agencję Eat Your Own Ears to świetny przykład tego, jak można stworzyć jednodniową imprezę muzyczną. Dzięki atrakcjom dodatkowym, wielokrotnie przejmuje ona cechy miejskiego festynu, ale trzeba pamiętać, że najważniejszy jest program – różnorodny i ciekawy, i nawet pomimo tego, że w ciągu jednego dnia ciężki do ogarnięcia i wymagający wielu wyrzeczeń, warty uwagi.

[zdjęcia: Jakub Knera]

Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Liars [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
Tortoise [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
R Stevie Moore [fot. Jakub Knera]
Papa M [fot. Jakub Knera]
Papa M [fot. Jakub Knera]
Papa M [fot. Jakub Knera]
Papa M [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Julia Holter [fot. Jakub Knera]
Andrew Bird [fot. Jakub Knera]
Andrew Bird [fot. Jakub Knera]
Andrew Bird [fot. Jakub Knera]
Andrew Bird [fot. Jakub Knera]
Beirut [fot. Jakub Knera]
Beirut [fot. Jakub Knera]
Com Truise [fot. Jakub Knera]
Rocketnumbernine [fot. Jakub Knera]
Rocketnumbernine [fot. Jakub Knera]
Rocketnumbernine [fot. Jakub Knera]