polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

JAZ Festiwal Muzyki Improwizowanej
Markownia kopalni Ludwik | Zabrze | 27.05.12

Jazzowa Asocjacja Zabrze już w drugiej połowie lat 1990-tych działała na niwie promocji muzyki improwizowanej, zarówno poprzez organizowany od 1998 roku festiwal, jak i tworzenie repertuaru klubu JAZ, istniejącego do 2001 roku w zabrzańskim Teatrze Nowym. Dziś klubu już nie ma, ale organizatorzy działają nadal, proponując publiczności koncerty muzyki niekoniecznie synkopowanej. JAZ Festiwal Muzyki Improwizowanej był pierwszą imprezą kulturalną, wykorzystującą post-industrialne dziedzictwo Górnego Śląska, adaptując m. in. budynek dawnej markowni kopalni "Ludwik" na potrzeby koncertów i audio-wizualnych eksperymentów. Podczas tegorocznej edycji, organizatorzy – wspomagani przez fundację Kopalnia Sztuki – postanowili powrócić do hali "Demexu", prezentując koncert klasycznej muzyki hiszpańskiej i występ amerykańskiego tria bluesowego: Frank Morey & his band.

Sonando Amor w składie Julieta Gonzales (sopran), Ryszard Borkowski (flety), Krzysztof Firlus (kontrabas, viola da gamba) i Marek Toporowski (klawikord, klawesyn, fortepian, organy Hammonda) zaprezentował zabarwioną słońcem Południa muzykę klasyczną, od XVI-wiecznych pieśni, po tanga i utwory współczesnych kompozytorów. Wydawałoby się, że był to dość nietypowy zespół, jak na festiwal jazzowy, wystarczy jednak uświadomić sobie, że dawni autorzy muzyki, komponując symfonie, tanga, czy bolera, wielokrotnie zostawiali orkiestrze miejsce na improwizację, co w skażonym perfekcyjnym podejściem do wykonywania wszystkich dźwięków zapisanych w nutach XX wieku niekoniecznie było tak oczywiste. Na szczęście kwartet był świadomy zjawisk zachodzących w muzyce świata i w jednym z utworów (który – wg słów Marka Toporowskiego – został gęsto zapisany nutami), improwizowali odejmując nuty kompozycji, nie – dodając. Muzycy prezentowali przygotowany przez siebie materiał w różnych konfiguracjach: improwizowanego bluesa na flet solo, zahaczającą o jam grę w trio flet/kontrabas/organy hammonda, dialogi pomiędzy klawesynem, a violą da gamba, współbrzmienie instrumentów jako akompaniament dla sopranistki, czy zaśpiewy fletu podprogowo napędzane akordami klawiszy. Była to ciekawa prezentacja hiszpańskiej muzyki w klasycznym instrumentarium, jeśli jednak ktoś oczekiwał awangardy, eksperymentu i innego rodzaju energii, mógł być zawiedziony.

Trio Frank Morey & his band zaprezentowało rasowy, rootsowy blues, spowity sporą dozą poczucia humoru, a jednocześnie naturalną wirtuozerią i improwizacją. Może gdyby Mitch&Mitch pochodzili z USA, graliby country właśnie w ten sposób – z całkowicie poważnym podejściem do obranej stylistyki, a jednocześnie autorsko. Kontrabasista Matt Murphy umiejętnie tworzył groove, jak i nastrój (za pomocą smyczka), równolegle uzupełniając lidera nieprzeciętnymi umiejętnościami wokalnymi w chórkach. Perkusista Scott Pittman ze swoim oldschoolowym zestawem, zawierającym m. in. korbkę tworzącą charakterystyczne terkotanie, czy gwizdek służący do wabienia kaczek, poczuciem humoru zaraził całą salę, a umiejętnościami również zaimponował wszystkim. Lider z charakterystycznym, niby-waitsowskim wokalem, dekadenckim sposobem gry na gitarze, a jednocześnie wyłaniającą się zza życiowego zakrętu, charakterystyczną dla bluesa nadzieją mimo wszystko oraz charyzmą poprowadził zespół przez dwa kilkudziesięciominutowe sety, zamykające tegoroczną edycję JAZ festiwalu. Dobry koncert, pokazujący, że muzyka tradycyjna, jeśli jest potraktowana autorsko, może przynieść kilka mocnych fragmentów i wzruszyć prostotą.

[zdjęcia: Łukasz Folda]

JAZ Festiwal Muzyki Improwizowanej [fot. Łukasz Folda]
Sonando Amor [fot. Łukasz Folda]
Sonando Amor [fot. Łukasz Folda]
Sonando Amor [fot. Łukasz Folda]
Sonando Amor [fot. Łukasz Folda]
Sonando Amor [fot. Łukasz Folda]
JAZ Festiwal Muzyki Improwizowanej [fot. Łukasz Folda]
Frank Morey & his band [fot. Łukasz Folda]
Frank Morey & his band [fot. Łukasz Folda]
Frank Morey & his band [fot. Łukasz Folda]
Frank Morey & his band [fot. Łukasz Folda]
Frank Morey & his band [fot. Łukasz Folda]