polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Jazzart Festival 2012
Katowice | 28-30.04.12

Katowicki festiwal Jazzart, choć na mapie okołośląskich wydarzeń kulturalnych jest nowym zjawiskiem, nie jest organizowany przez osoby anonimowe. Autorem programu jest Maciej Obara, absolwent katowickiej Akademii Muzycznej, lider kilku składów, znany m. in. ze współpracy z Ralphem Alessim, Markiem Heliasem, Arildem Andersenem i Nasheetem Waitsem w kwartecie Special Quartet. Repertuar imprezy wypełnił z jednej strony dobrze pojęty jazz środka, z drugiej - na deskach katowickich scen nie zabrakło nowoczesnych, czy bardziej awangardowych projektów. Miejscami, pomiędzy którymi krążyli uczestnicy festiwalu były: Jazz Club Hipnoza, klub Katofonia, Kinoteatr Rialto, klub Scena Gugalander oraz kościół ewangelicko-augsburski przy ulicy Warszawskiej.

Pierwszym koncertem cyklu był występ saksofonisty Courtney Pine'a i jego Projektu Europa. Początek występu kwartetu w składzie: Robert Fordjour (perkusja), Darren Taylor (kontrabas), Zoe Rahman (fortepian), zapowiadał ciekawe fakturowo, intensywne brzmienie, inspirowane z jednej strony muzyką klezmerską, z drugiej – w późniejszej części - melodiami z Europy Wschodniej, czy mrokami Skandynawii. Najciekawszymi elementami występu było kolektywne budowanie atmosfery, wykorzystujące zgranie całego zespołu, momenty, gdy żaden z muzyków nie wysuwał się na pierwszy plan. Wyjątkiem od tej reguły, a jednocześnie najbardziej intrygującą chwilą, była solowa partia Rahman, wychodząca od pojedynczych, lirycznych plam dźwięków, przez bardziej dynamiczne pasaże po uderzenia całymi dłońmi po kilku klawiszach jednocześnie. Indywidualne wyjścia lidera przed szereg były w większości przypadków nietrafione i wymuszone, choć było kilka momentów, gdy stworzył jednorodne, emocjonalne brzmienie. Gorsza była tylko solówka Taylora, którą nawet perkusista skwitował jednoznacznym uśmiechem. Paradoksalnie, zespól Pine'a brzmiał najlepiej, gdy lider nie wysuwał się na pierwszy plan, a sekcja rytmiczna solidnie, ale niezbyt agresywnie wspierała pianistkę. Kwartet stłamszony przez lidera nie mógł rozwinąć skrzydeł i tracił kontrolę nad materią muzyczną, choć w efekcie finalnym, stosunek wrażeń pozytywne do negatywnych wynosi fifty-fifty.

Występujące w Hipnozie Trio Neila Cowleya znacznie podniosło poziom, prezentując liryczną, a jednocześnie radosną muzykę, łączącą głębokie emocje z wirtuozerią. Błogie, kojące brzmienie, dynamika, montypythonowskie poczucie humoru, romantyczne melodie, a jednocześnie nowoczesność na przecięciu jazzowego groove'u i harmonii muzyki klasycznej, po części zainspirowane Philipem Glassem. Trio w składzie Cowley / Rex Horan (kontrabas) / Evan Jenkins (perkusja), wsparte kwartetem smyczkowym, z którym stworzyło jeden organizm, pokazało, jak w sposób profesjonalny i nowoczesny można bawić się nie do końca oczywistą, unikającą pustej wirtuozerii, emocjonalną muzyką.

Orange the Juice skręcił w zupełnie inną stronę, ale na równie wysokim poziomie. Sekstet żongluje stylami: od ludowych, skocznych melodii, przez balowo-wodewilowe klimaty grane na elektrycznych pianinie, stworzone na klawiszu bity techno po death-metalowe eskapady całego zespołu - włącznie z brzmiącą jak trąby jerychońskie sekcją dętą. A gdzieś w tle free-jazz, John Zorn i Fantomas, choć z dystansem i swoistą teatralnością. Brzmienie całości w stu procentach pod kontrolą zespołu, spowite poczuciem humoru i zjadliwą energią. Jeden z najciekawszych nowych zespołów z Polski i nie tylko, szczególnie w odbiorze bezpośrednim.

Polar Bear zaprezentował najbardziej tajemniczą, nieoczywistą i częściowo mroczną muzykę pierwszego dnia festiwalu. Synkopy były przeplatane saksofonowymi drone'ami, preparowaną gitarą, glitchem laptopa, loopami tematów granych na kontrabasie oraz podprogrową grą perkusisty. Ich muzyka skrada się gdzieś z tła, a jednocześnie silnie zaznacza swoją obecność, intrygując transem i, częściowo wywodzącą się z folku, rzeczywistą awangardą oraz nielinearną strukturą kompozycji. Mimo korzystania z tych samych technik, co dwa lata temu, całość wypadła znacznie bardziej spójnie, niż w Hipnozie. Intensywny przekaz emocjonalny, samoświadomość i własny styl zaowocowały jednym z najciekawszych koncertów festiwalu.

Zespół Hadrony Piotra Damasiewicza nie wykorzystał potencjału zjawiskowej, tyskiej orkiestry Aukso. Zamiast szukania współbrzmień i dialogu, orkiestra i kwintet jazzowy prowadziły czasami przenikające się, ale jednak osobne monologi. Być może taki był zamysł? Aukso ujawniło swój indywidualny styl, oparty o cyzelowanie dźwięku, wrażliwość, dokładność i skrupulatność w kreowaniu magicznej, wrażliwej aury dźwiękowej, jednak współpraca ze składem Damasiewicza była zbyt słabo zarysowana. Lekki zawód.

W koncertowej odsłonie A-Kinetonu, kwartetu będącego przedłużeniem projektu Dziki Jazz (gdzie – wg notek prasowych – liderem był Kamil Pater) na pierwszy plan wysunęli się Irek Wojtczak (którego dynamiczne nicowanie brzmień nie do końca może się w tym projekcie rozwinąć), stonowany kontrabasista Paweł Urowski (jego subtelna gra idealnie koreluje z wielobarwnymi eskapadami lidera Ecstasy Project) oraz Rafał Gorzycki ze swoją plastyczną energią, misterną tkanką rytmiczną oraz precyzyjnym, a jednocześnie lekkim i improwizowanym stylem. Pater traktuje gitarę bardzo minimalistycznie, czasem loopuje pojedyncze dźwięki, bawi się harmonią, czy zaskoczy mocniejszą zagrywką, jednak clue jego osobowości muzycznej w tym projekcie to tworzenie ambientu, raczej dopełnianie, niż zagłuszanie przyjaciół z zespołu niezliczoną ilością dźwięków. Muzyka A-Kinetonu wychodzi od jazzu środka, jednak indywiduwalny styl poszczególnych artystów nadaje jej autorski szlif. Zaskoczył dysonansowy, arytmiczny, zainspirowany podróżą po nierównych, hinduskich drogach utwór, zaprezentowany na sam koniec. Bardzo przyjemny koncert.

Kwartet Larsa Danielssona wywarł spore wrażenie spójnością brzmienia przy jednoczesnym otwarciu na improwizowane fragmenty. Znowu paradoks: muzyka bardzo poukładana, równa, liryczna, wręcz uduchowiona, a jednocześnie pełna powietrza, otwarta. Gdzieś na styku prostego piękna i otwarcia na nowe sytuacje brzmieniowe. Największe stężenie poezji muzycznej podczas całego festiwalu, tym bardziej że koncert odbył się w kościele ewangelicko-augsburskim, gdzie poszczególne tony akustycznej gitary (John Parricelli), fortepianu, kontrabasu, wiolonczeli i perkusji (znany m. in. z E.S.T. Magnus Öström) mogły wybrzmieć w pełni.

Irek Wojtczak PRL Kwintet to zespół dobrze znanych na scenie jazzowej instrumentalistów (lider, trębacz Tomek Ziętek, perkusista Kuba Staruszkiewicz), jedynie dynamiczny, precyzyjny i skoncetrowany na grze kontrabasista Adam Żuchowski (kierownik muzyczny spockiego Teatru Atelier) i pianista Piotr Mania (poza macierzystym instrumentem również laptop i syntezator) nie są aż tak popularni wśród publiczności muzyki improwizowanej (co w efekcie finalnym – muzyce - nie ma znaczenia). Koncept Wojtczaka na ten projekt polega na stworzeniu autorskiego języka w opraciu o muzykę źródeł. Odnaleziony przez lidera folk z okolic Łodzi inspiruje muzyków do budowania improwizacji i tworzenia osobistego kodu komunikacji ze słuchaczami. Efektem finalnym jest muzyka bardzo dynamiczna, zawierająca zapętlone, transowe melodie, wplecione w improwizacyjną tkankę brzmieniową kwintetu. Imponował Staruszkiewicz, którego wirtuozeria, dynamika, precyzja zachwycają za każdym razem. Nieco wycofany Ziętek początkowo mocno filtrował trąbkę, by w drugiej części koncertu zaskoczyć kilkoma erupcyjnymi rozładowaniami dźwięku. Poza tym, odpalał z laptopa sample melodii ludowych: skrzypiec i śpiewu. Wiecznie uśmiechnięty Wojtczak miał bardzo dobry kontakt z publicznością, zdecydowanie liderował w tym składzie, rozmawiał z muzykami, a przejścia od dynamiki do liryzmu były tak samo naturalne, jak zmiana saksofonu na klarnet. Perfekcyjne zamknięcie drugiego dnia festiwalu.

Równie idealne, a wręcz zjawiskowe było otwarcie kolejnego. Duet Tyshawn Sorey / Tomasz Dąbrowski pokazał bardzo gęstą i ekspresyjną grę. Muzycy wypełnili przestrzeń w sposób bardzo intensywny – od cichych, atmosferycznych fragmentów po perkusyjne kawalkady i sonorystyczne zadęcia trąbki. Dąbrowski był równorzędnym partnerem dla amerykańskiego multiinstrumentalisty (tutaj: perkusisty), muzycy prowadzili dialog, w bardziej ścisłych momentach w zasadzie monolog, scalając brzmienie instrumentów w jednorodny przekaz.

Bardziej klasycznie zabrzmiał Maciej Obara International Quartet, prezentujący bardzo równą grę wszystkich instrumentalistów. Zespół zaprezentował cztery suity, płynnie przechodzące od klasycznych melodii do dysharmonii. Obara, inaczej niż Pine, potrafił zostawić miejsce dla norweskiej sekcji rytmicznej (Ole Mortenn Vagan – kontrabas, Gard Nilssen - perkusja) i pianisty Dominika Wani, stworzyć kolektyw, który cechowała wirtuozeria i profesjonalizm.

Ostatnim koncertem, na który udało się nam dotrzeć był występ Portico Quartet, którzy przygotowali znacznie bardziej zelektryfikowany zestaw utworów, niż dwa lata temu. Nawiązania do muzyki techno-ambient przenikały brzmienia akustyczne. Perkusista Duncan Bellamy obsługiwał również sekwencer, modyfikując w czasie rzeczywistym brzmienie instrumentów (m. in. loopy i modulacje krótkich, ciętych uderzeń w talerze). Hang raczej schowany, jako instrument dopełniający, nie – jak wcześniej – wiodacy. Dodatkowo: saksofonista Jack Wyllie i hangista Keir Vine obsługiwali syntezator, a sam saksofon, hang i kontrabas były loopowane. Zupełnie inne, choć intrygujące brzmienie i kompozycje.

Zapowiedzi festiwalu, mimo oczywistych mocnych punktów programu gwarantowanych przez uznane nazwiska, efekt finalny pozostawiały pod znakiem zapytania. Przedłużony kwietniowy weekend pokazał – wielobarwnością koncertów, dobrym przygotowaniem sal koncertowych (z drobnymi wyjątkami w postaci nagłośnienia) oraz osnutą wokół tych trzech dni atmosferą – że Katowice po raz kolejny wyraźnie zaznaczają swoją pozycję na mapie niezwykłych wydarzeń muzycznych Europy Środkowej.

[współpraca: Elwira Skrobska]

[zdjęcia: Łukasz Folda]

Courtney Pine Projekt Europa [fot. Łukasz Folda]
Courtney Pine Projekt Europa [fot. Łukasz Folda]
Courtney Pine Projekt Europa [fot. Łukasz Folda]
Courtney Pine Projekt Europa [fot. Łukasz Folda]
Courtney Pine Projekt Europa [fot. Łukasz Folda]
Neil Cowley [fot. Łukasz Folda]
Neil Cowley [fot. Łukasz Folda]
Neil Cowley [fot. Łukasz Folda]
Neil Cowley [fot. Łukasz Folda]
Neil Cowley [fot. Łukasz Folda]
Orange the Juice [fot. Łukasz Folda]
Orange the Juice [fot. Łukasz Folda]
Orange the Juice [fot. Łukasz Folda]
Orange the Juice [fot. Łukasz Folda]
Polar Bear [fot. Łukasz Folda]
Polar Bear [fot. Łukasz Folda]
Polar Bear [fot. Łukasz Folda]
Polar Bear [fot. Łukasz Folda]
Polar Bear [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
Hadrony & Aukso [fot. Łukasz Folda]
A Kineton [fot. Łukasz Folda]
A Kineton [fot. Łukasz Folda]
A Kineton [fot. Łukasz Folda]
A Kineton [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Lars Danielsson Quartet [fot. Łukasz Folda]
Irek Wojtczak PRL Kwintet [fot. Łukasz Folda]
Irek Wojtczak PRL Kwintet [fot. Łukasz Folda]
Irek Wojtczak PRL Kwintet [fot. Łukasz Folda]
Irek Wojtczak PRL Kwintet [fot. Łukasz Folda]
Dabrowski Sorey [fot. Łukasz Folda]
Dabrowski Sorey [fot. Łukasz Folda]
Dabrowski Sorey [fot. Łukasz Folda]
Dabrowski Sorey [fot. Łukasz Folda]
Dabrowski Sorey [fot. Łukasz Folda]
Maciej Obara International Quartet [fot. Łukasz Folda]
Maciej Obara International Quartet [fot. Łukasz Folda]
Maciej Obara International Quartet [fot. Łukasz Folda]
Maciej Obara International Quartet [fot. Łukasz Folda]
Portico Quartet [fot. Łukasz Folda]
Portico Quartet [fot. Łukasz Folda]
Portico Quartet [fot. Łukasz Folda]
 [fot. Portico Quartet]