"Mógłbym koncertować cały rok, skoro i tak cały czas gram na gitarze" - powiedział mi wywiadzie przed koncertem Sir Richard Bishop i jego doskonały występ w berlińskim NK pokazał, że to byłby całkiem dobry pomysł. Bishop zaprezentował szerokie spektrum utworów i pomysłów na granie, spiętych bezkompromisowym i lekko prowokacyjnym nastawieniem. Usłyszeliśmy dwa "przeboje" Sun City Girls, wybrane kompozycje z "The Freak of Araby", "Polytheistic Fragments", "Fingering the Devil" ukazujące jego oryginalne przetworzenia wątków muzyki z różnych stron świata, luźny kower The Beatles i nawet trzy piosenki z wokalem z repertuaru SCG - kontrastujące z refleksyjną atmosferą utworów instrumentalnych, obrazoburcze i przesiąknięte czarnym humorem. W tym wypychaniu słuchaczy z bezpiecznych pozycji Bishop był równie fascynujący jak w czysto muzycznym aspekcie, jeśli można je od siebie w ogóle oderwać. W przypadku Bishopa raczej nie. Fantastyczny, piękny i trzymający w napięciu koncert.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]