polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious

Levity
Cafe Kulturalna | Warszawa | 17.12.11

Czerwcowy koncert Levity na jazzowym showcase był dla mnie symbolicznym aktem wyjścia tego zespołu poza jazzowy idiom - w elektroakustyczną, meandrującą muzykę. Miesiąc później zespół zagrał cztery koncerty na Chłodnej i w sierpniu zarejestrował "Afternoon Delights", którego koncertową wersję mogłem po raz pierwszy usłyszeć w Kulturalnej. Z albumem już się wcześniej osłuchałem i szedłem na koncert z mieszanymi uczuciami - z jednej strony ciesząc się brzmieniowymi i formalnymi poszukiwaniami grupy, z drugiej będąc rozczarowanym tym, jaką formę one przyjęły. Warszawski koncert pokazał, że Levity trochę za prędko wskoczyło w nowy idiom pozornych kontrastów. Kontrastów między sentymentalnymi jazzowymi frazami i rytmicznymi figurami pianina a pasmami szumów korga, między pasażami uporządkowanymi a tzw. chaotycznymi, między gęstością gry perkusji i basu a statycznym trwaniem utworów. Jasne, było parę tzw. momentów i rozumiem, że ten kalejdoskop Levity może się podobać, ale moim zdaniem muzykom wyszedł anty-jazzowy jazz. Zapowiadany przez zespół gość z Ukrainy okazał się potężnym czekoladowym Mikołajem, skonsumowanym przez publiczność i zespół po koncercie. I takiej przewrotności zabrakło mi w muzyce - moim zdaniem najlepsze co mogli by teraz zrobić, to pociągnąć dalej tamte improwizowane koncerty z lata - teraz przystanęli w pół kroku.

[zdjęcia: Piotr Lewandowski]

Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]
Levity [fot. Piotr Lewandowski]