polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Evidence wywiad

Evidence
wywiad

Kontaktować się z menadżerem Evidence’a próbowałem mniej więcej z taką częstotliwością jak Andy Dufresne (Tim Robbins) w ekranizacji opowiadania Stephana Kinga – „Skazani na Shawshank”, który starał się uzyskać dofinansowanie dla prowadzonej przez siebie biblioteki. Jednak efekt był ten sam. W końcu się udało. Cieszę się tym bardziej, że szczęście uśmiechnęło się do mnie w momencie zbliżającej się premiery najnowszego krążka Michaela Perretty. Cats & Dogs to już drugi długogrający album w dorobku artysty, tyle tylko, że poprzedzony wieloma zmianami w jego otoczeniu. Śmierć matki oraz mentora, wokalisty Gangstarr - Guru zmusiły go do twardego stąpania po ziemi. Stąd między innymi rozstanie z leniwą oficyną ABB i wiele osobistych postanowień, którymi Evidence dzieli się z czytelnikami Pop Up.

Wiem, że to dla Ciebie trudna sprawa, ale czy mógłbyś raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości i domysły na temat pochodzenia Twojej mamy? w kilku źródłach spotkałem się z informacją, że była Polką. Czy to prawda?

Staram się nie myśleć o tym, że już jej nie ma wśród Nas, choć muszę przyznać, że długo nie mogłem się otrząsnąć po jej śmierci. Ponad połowa rodziny ze strony mojej mamy to Polacy, tak więc mamy ze sobą sporo wspólnego. Polska to specyficzne miejsce, pełne energii i uśmiechniętych ludzi. Doświadczyłem tego podczas dwóch poprzednich wizyt, choć mam nadzieję, że wkrótce – bardziej turystycznie - uda mi się zobaczyć zdecydowanie więcej.

Chcesz przyjechać incognito?

Coś w tym stylu (śmiech)

Ale polskiej muzyki wieczorami przy kolacji mama nie puszczała?

Szczerze mówiąc to nie pamiętam. Wydaję mi się, że w moim wychowaniu nie było za dużo polskich akcentów. Życie w USA, a szczególnie w Californii to dla całej rodziny był totalnie nowy rozdział i chyba każdy po trosze chciał zapomnieć o doświadczeniach przeszłości. Za to bardzo często mama puszczała The Beatles. Była wielką fanką Johna Lennona i tę miłość akurat we mnie zaszczepiła.

A miejsce, w którym się wychowałeś? Czego Cię nauczyło?

Że nie możesz zawsze uciekać.

Stąd tytuł Twojej najnowszej płyty? Cats & Dogs?

Można tak powiedzieć, choć nigdy wcześniej tak o tym nie myślałem.

Czy ludzie już wiedzą kim jest Evidence? Ukształtowałeś już własną tożsamość?

Tak naprawdę to właśnie jest mój cel. Marzę o tym, by być Evidencem. A nie Evidencem, tym kolesiem z Dilated Peoples. Oczywiście nie chcę być źle zrozumiany – jestem „dilated till death”. Ale widzisz różnicę, prawda?  Czasami myślę, że się zdefiniowałem, czasami, że mam przed sobą jeszcze sporo pracy. Ale ponad wszystko staram się z tego wszystkiego czerpać jak najwięcej przyjemności i zrozumienia dla własnych działań.

Krążek zaczyna się utworem, który skomponowałeś z Aloe Blacc. Jestem strasznie ciekawy jak Wam wyszło.

The Liner Notes to intro. Można powiedzieć, że to potok przytomnego rapu. To utwór, który powstał na bazie uczucia – nie bierz się za coś, gdy nie masz siły tego skończyć. W krótkiej zwrotce częściowo pokrywam sferę przeszłości i niedaleką przyszłość, która czeka tuż za rogiem. Staraliśmy się by głos Aloe brzmiał jak sampel. Ma niesamowity dar wiązania do siebie słuchacza – szczególnie gdy śpiewa acapella w ostatniej linijce. To był najlepszy sposób by zacząć płytę. Jeden dłuuugi wers i Aloe na zakończenie.

Tak jak poprzednio na płycie roi się od featuringów. Jednak co najbardziej rzuca się w oczy to Twoja solowa współpraca z Dj Premierem. Czy są jeszcze jacyś producenci, których chciałbyś wypróbować?


Praca z Preemo przy moim solowym albumie to spełnienie marzeń. Spotykaliśmy się już wcześniej, ale nigdy nie pracowaliśmy tak ściśle obok siebie, gdyż większość niuansów dogadywaliśmy wspólnie. A tak w ogóle to Alchemist i właśnie Dj Premier to moi ulubieni producenci i tego zestawienia nikt i nic już nie zmieni. Ale patrząc szerzej to po za Dr. Dre nikt nie przychodzi mi do głowy. W najbliższym czasie chciałbym jednak skupić się na swoich własnych beatach. Dam im szansę.

W dniu Twoich narodzin Guru miał już około 15 lat. Obaj wiemy, że to znaczne uproszczenie, ale bardzo często słychać porównania Twojego stylu rapowania do Guru co jest bakronimem słów Gifted Unlimited Rhymes Universal – to Twoja definicja na bycie w ciągłym ruchu? Nieustannie rozwijać swój warsztat?

Porównania do Guru są dla mnie niezmiernie miłe. Nieważne w jakim kontekście – to dla mnie honor. Kiedy żył, czasami mieliśmy okazję po prostu usiąść, pogadać i poczilować, choć częściej był ciągle spóźniony, gdzieś się śpieszył. To niesamowite wspomnienia, tyle tylko, że ja wciąż nie mogę uwierzyć w to co mówię. Nie mogę uwierzyć, że jego już nie ma. Jeszcze się z tym nie pogodziłem.

Gangstarr było i będzie inspiracją – na zawsze. A co z innymi kapelami? Singiel „You” z Twojego najnowszego krążka zaczyna fraza „Microphone chceck – one, two”. Ostatni raz słyszałem to w utworze „Buggin Out” A Tribe Called Quest. Hołd czy przypadek?


Ha! Niesamowite! W ogóle o tym nie myślałem, ale jakiś czas temu namiętnie oglądałem dokument o A Tribe Called Quest. Może podświadomie gdzieś mi ten zwrot utkwił w pamięci?

W refrenie tego utworu rymujesz “Who's the one that's been running the race? Me! Who's the one that's been running in place? You! - Who's the one you tried to find, so tough but the whole time, sitting in front of your face” Możesz rozwinąć tę myśl?

To przekaz do wszystkich, którzy boją się zaufać najprostszym i zarazem najlepszym rozwiązaniom, które mają wręcz pod nosem. To związane jest również ludzkim dążeniem do doskonałości, kiedy czasem wystarczy poprosić kogoś o pomoc, a nie walczyć z własnymi słabościami.

Co z numerem 13 na Twojej najnowszej płycie? Jesteś pechowcem?

Cała Ameryka właśnie. 13 piętra praktycznie w ogóle nie ma w amerykańskich wieżowcach, podobnie jak 13 ulicy. Ze względu na jakieś konserwatywne przyzwyczajenia ta liczba wciąż pomijana jest przez urzędników. Pomyślałem „13 numer pusty? Sprytne – nikt wcześniej tego nie zrobił”. Ale nie bój się, nie jestem żadnym Masonem.

A jak układa się Twoja współpraca z Rhymesayers? Do opinii publicznej docierały informacje, że z Twoje przenosiny związane były z problemami w ABB. Chcieli kontrolować Twoje brzmienie?

Wiesz, to długa historia i tak naprawdę – z każdej ze stron padło dużo niepotrzebnych słów. Nie chciałbym znowu wracać do tego tematu, dlatego powiem tylko, że miło jest znaleźć miejsce, w którym czujesz się doskonale. A jeszcze lepiej kiedy wytwórnia myśli tak samo. Tyle.

A co z Dilated Peoples? Kiedy nowy album?


Przygotowujemy grunt pod nowy materiał. Będzie się działo – to mogę obiecać. Choć na pierwszy rzut oka fani mogą stwierdzić, że za dużo w nim świeżości, ale miejmy nadzieję, że zrozumieją potrzebę zmian. „Directors of Photography” to nasz roboczy tytuł. To będzie coś specjalnego. Jeszcze przypomnisz sobie moje słowa, zobaczysz.

[Marcin Gładysiewicz]