Tu Fawning to nowy zespół Joe Haege z 31Knots, który wraz z nim założyła Corrina Repp, a do składu po chwili dołączyli Liza Rietz i Toussaint Perrault. Zespół z Portland w Stanach wydał pierszą długą płytę samemu, ale w Europie trafił pod skrzydła City Slang i chyba na starym kontynencie jego muzyka znajduje na razie większy oddźwięk. Pokazał to koncert w Berlinie, gdzie grubo ponad 200 osób wypełniło ściśle klub Comet. Kompozycje Tu Fawning nawiązują do waits-owskiej, zwichrowanej tradycji, zespół eksponuje instrumenty dętę, klawiszowe, skrzypce i trzymające gitary na wodzy, a muzyka zawiera wyrazisty dramatyczny pierwiastek. W koncertowym wydaniu zespół szczególnie dobrze połączył teatralność z popowym sznytem i rockową energią, układając koncert w przemyślaną całość nie zgubił spontaniczności. Nieustannie następowała wymiana ról - głównie śpiewała Repp, ale Haege czasem wychodził na pierwszy plan, oboje podzielili się też gitarowymi i perkusyjnymi obowiązkami, Perrault czasem odstawiał dęciaki i wzmacniał rytm bębnami, raz nawet zawędrował do mikrofonu, a multitasking w wypadku Rietz obejmował też wybijanie rytmu obcasem. Ale wszystko to działo się po to, by stworzyć spójną, wciągającą muzyczną historię. Efektem był kapitalny koncert, złożony z piosenek tak jakby wyrwanych z czasoprzestrzeni.
W roli supportu wystąpił Ned Collette, australijski song-writer. Jak to w przypadku supportów często bywa - ok, ale bez szczególnych wyróżników.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]