polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
 Grunt to kupować


Grunt to kupować

Zgodnie z obietnicą, po przedstawieniu wam krótkiego zarysu fuzji i przejęć pomiędzy koncernami fonograficznymi, zajmę się koncentracją pionową w przemyśle rozrywkowym, telewizyjno-muzycznym. Na początek musimy uświadomić sobie, że muzyka jest dla globalnych graczy po prostu jednym z wielu dość dochodowych przedsięwzięć. Podczas przechodzenia z modelu społeczeństwa przemysłowego do społeczeństwa informacyjnego, co wiąże się ze spadkiem odsetka ludności zatrudnionej w przemyśle na rzecz usług, oraz wraz z postępującą globalizacją i urbanizacją coraz to nowych terenów, ludzie stają w obliczu rosnącej ilości wolnego czasu i nudy. Faktem jest, że wydatki na szeroko pojętą rozrywkę rosną na całym świecie. Abstrahując od szerszego kontekstu kulturowo-socjologicznego tego zjawiska, możemy stwierdzić, że wydatki te obejmują rozrywkę w rozumieniu społeczeństw masowych państw zachodu, bowiem to ich wzorce konsumpcyjne stają się dominujące w skali planety. Dogłębne rozważenie tego procesu to temat na pracę doktorską, pozostańmy więc przy takim dość powierzchownym sformułowaniu problemu.
    Ponieważ sektor rozrywkowy od lat osiemdziesiątych odgrywa rolę przysłowiowej kury znoszącej złote jajka, cwaniaki pociągające za sznurki w tym sektorze postanowiły nie dać się zaskoczyć i pokierować nadchodzącymi, przewidywalnymi zmianami. Od dwóch dekad mamy do czynienia z koncentracją pionową - powstają konglomeraty składające się z firm fonograficznych, telewizji muzycznych (i nie tylko), sieci radiowych, prasy, przedsiębiorstw filmowych i producentów przeróżnego sprzętu koniecznego do korzystania z dobrodziejstw nowej, globalnej machiny rozrywkowej. Nic nie jest pozostawione przypadkowi, ryzyko inwestycji zminimalizowane, a zyski czerpane z każdego etapu rozrywkowej produkcji. Całość wspiera jeszcze potężny sektor produkujący gadżety i dobra konsumpcyjne. Przykładem niech będzie symbiotyczna współpraca MTV i Sprite, które z jednakowym animuszem wspierały promocję hip-hopu i, co istotniejsze, związanego z nim stylu życia. Potęga tych firm jest oszałamiająca. Jest ich właściwie kilka - imperium Murdocha, Disney, AOL/Time Warner, Universal Vivendi, Viacom. Zachowują się one jak kolonizatorzy sprzed lat, spragnione rozrywki społeczeństwo pełni rolę Afryki. Orężem kolonizatorów są muzyka, filmy, magazyny, książki, ubrania, dostęp do internetu, gwiazdy sportu i parki rozrywki. Cel jest jasny i klarowny - wycisnąć tyle kasy, ile się da.
    W efekcie scena muzyczna ulegała ciągłemu ubezwłasnowolnieniu. W sytuacjach, gdzie, jak mogłoby się wydawać, kwestie biznesowe są drugorzędne, motywy rynkowe dominują jednak nad artystycznymi. Przykładem niech będzie szantaż dokonany przez MTV na grupie Nirvana, mający na celu wymuszenie na kapeli wystąpienia na rozdaniu nagród organizowanym przez stację i, co więcej, zagranie konkretnego utworu. Otóż, jeśli Cobain i spółka nie zgodziliby się na żądania MTV, ta zaprzestałaby emisji teledysków wszystkich kapel związanych, tak jak Nirvana, z Geffen Records (na przykład Sonic Youth, Beastie Boys). Po prostu, w całej ramówce stacji nie ma ani jednego programu, który nie jest zawoalowaną reklamą, jedyny przekaz jaki jest niesiony to "kupuj". Wspomnianemu już Sprite'owi zdarzało się organizować koncerty emitowane w MTV, na których opłacani byli także wszyscy widzowie, mający być żywymi dowodami na atrakcyjność oferty firmy. Mamy do czynienia z ośmiornicą, której poszczególne macki odpowiadają za produkcję, marketing, promocję, sprzedaż. Warto spojrzeć na ten kombinat z tej właśnie strony, jako na duże, współpracujące organizacje gospodarcze, które robiąc nieziemską kasę na przemyśle rozrywkowym, ciągle rosną w siłę. Przykładowo, w ciągu ostatnich kilku lat stały się one głównym nabywcą nieruchomości w centrach amerykańskich miast - stawiają tam potężne parki rozrywkowe, modelując w ten sposób wygląd ulic i zawłaszczając przestrzeń publiczną. Zaprawdę, ekonomiczny rachunek nie pozostawia wiele miejsca ani przypadkowi, ani skrupułom.
    Przerażający jest dla mnie jeszcze jeden aspekt tej sytuacji. Zgodnie z ukutym przez Benjamina Barbera terminem, tak właśnie powstaje McŚwiat. Globalne koncerny branży rozrywkowo-informacyjnej są najpotężniejszym kreatorem potrzeb konsumpcyjnych i propagatorem amerykańskiego stylu życia. To przede wszystkim im zawdzięczamy oblepienie całej planety mazią knajackiej i prostackiej zmcdonaldyzowanej kultury i, co jest nieuchronnym produktem ubocznym tego procesu, zanik różnorodności. Na tą nie ma miejsca w świecie globalnego kreowania potrzeb i nakręcania popytu na własny produkt.

[Piotr Lewandowski]