polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
The World Ends Afro-rock & Psychedelia in 1970s Nigeria

The World Ends
Afro-rock & Psychedelia in 1970s Nigeria

„The World Ends” to niezwykłe wydawnictwo: zbiór 32. nigeryjskich nagrań powstałych tuż po wojnach domowych toczonych w latach 70-ych XX w. w tamtej części Afryki. Utwory zostały wybrane, skatalogowane i wydane przez Milesa Clereta, szefa wytwórni Soundway.

Biorąc pod uwagę zawirowania społeczne tamtego okresu, zawartość muzyczna (a często i liryczna) płyt jest nadzwyczaj radosna, naładowana pozytywną energią. Jeśli w Polsce lat 80. stan wojenny ograniczył swobody społeczeństwa, muzycy nawoływali do wolności, śpiewali o wyzwoleniu z jarzma Babilonu, grając reggae, prostego punka lub nową falę, to muzycy nigeryjscy, za pomocą gitar, bębnów, klawiszy, wokali, funku i groove'u obecnego w każdym z utworów, tworzą przestrzeń wyobrażoną, przestrzeń marzeń, która jest dla nich ucieczką od złych wspomnień, próbą zbudowania nadziei, nawoływaniem o zebranie się i walkę o wolność – głównie w pozytywnej tonacji. Ich muzyka jest wyrazem wolności twórczej, w której ważny jest motyw współuczestnictwa, udział publiczności, której nie dzieli od wykonawcy żadna bariera

Biorąc na warsztat bluesowe i funkowe wzorce (wspomnienie o psychedelii w tytule płyty to pewne semantyczne nadużycie) muzycy tworzą przestrzeń do improwizacji, która jest spowita luzem i feelingiem typowym dla muzyki afroamerykanów. Mamy tutaj do czynienia z mentalnymi kuzynami Jimmiego Hendrixa, Jamesa Browna i Herbiego Hancocka, czy wręcz z ich nigeryjskimi odpowiednikami – artystami tej samej klasy, choć mniej znanymi.

Warto sięgnąć po ten dwupłytowy zestaw, by poznać artystów takich jak Hygrades, Funkees, The Mebusas, The Identicals, Lijadu Sisters, The Thermometers, Ofege czy The Elcados. Funk elektryczny bliski współczesnym wcieleniom tego gatunku, a jednak rdzenny, korzenny, blues ze sporą dozą improwizacji, afro-rock czy wręcz nigeryjski jazz – każdy znajdzie coś dla siebie. Przecież nie samym Fela Kutim miłośnik afro-beatu żyje.

[Łukasz Folda]