Chapelier Fou to kolejny miks czegoś, co już znamy, a co może brzmieć świeżo i ciekawie. Najprościej, określając twórczość młodego Francuza, postawić go gdzieś na przecięciu twórczości Four Teta i Owena Palleta. Młody muzyk jest skrzypkiem, ale garściami nawiązuje do „Rounds” tego pierwszego, tworząc delikatnie snujące się, pomysłowe elektronicznej podkłady. Jednak tutaj - mimo podobieństwa kolorowych kropek na okładce do albumów Kierana Hebdena - muzyka jest trochę bardziej refleksyjna, jeśli czasem nawet nie dostojna. Ta krucha elektronika wiedzie prym, czasem trwając jakby w zawieszeniu, czasem przykuwając uwagę surowymi bitami, świetnie nadając narracji tempa, wzbogacając „613” o muzyczne zapętlenia i efekty. Pojawiają się także wątki muzyki filmowej czy subtelnie brzmiące, popowe melodyjki. Na nie w wielu miejscach Fou nakłada partie skrzypiec, którym dodaje efektów i przetwarza, a innym razem wygrywa żywiołowe melodyjki. Aranżacje na „613” to najmocniejszy punkt, a forma w jakich Fou przedstawia swoje pomysły, zachwyca z minuty na minutę. I tym sposobem znów dostajemy dowód na to, że z kameralnej folktroniki, pozornie już oklepanej, można jeszcze wiele wyciągnąć.
[Jakub Knera]