Koncert duetu Meril Wubslin w ramach imprez towarzyszących festiwalowi "Warszawa Centralna" był kameralny i hipnotyzujący, choć ciszy i skupienia na sali zabrakło. Zespół zaprezentował materiał ze swej świeżej pierwszej płyty - ciche, ale pełne napięcia, czasem posępne piosenki na dwie gitary, a wieczór zamknął ascetycznym kowerem Velvet Underground. Gitary - łączące tradycję amerykańskiego songwritingu z psychodelicznym, transowym feelingiem - świetnie budowały atmosferę, odrealnianą przez wokale, w których drobne fałsze nie przeszkadzały. Nie o perfekcję, ale intensywność i szczerość wykonania bowiem chodziło. Kto przegapił, niech żałuje - choć może nadarzy się jeszcze kiedyś okazja.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]