Wieczór kontrastów. Zestawienie dyskretnej muzyki Josephine Foster, tworzącej formy tematycznie spójne, wręcz konceptualne, z wściekłym i ultragłośnym walcem braci Carney'ów zasługuje na miano najbardziej ryzykownego koncertu roku. Jednak pomysł ten sprawdził się.
Pierwsi zagrali Josephine Foster and the Victor Herrero Band, którzy przyciągnęli większą część publiczności i zaprezentowali hiszpański program - piosenki Federico Garcii Lorki w zwiewnych, czasem żartobliwych aranżacjach. Głos Josephine nadawał im nieco abstrakcyjny kształt. Czasem interpretacje zaskakująco łączyły hiszpańskie źródło z na wskroś amerykańskim brzmieniem i feelingiem. Koncert bardzo dobry, choć osobiście liczyłem na ciut więcej dysonansu.
Następnie Pontiak zagrali być może swój pierwszy koncert dla siedzącego audytorium. Panowie pokazali, że tysiące zjechanych kilometrów przełożyły się na kontrolę brzmienia, które na żywo rekompensuje przeciętność ich kompozycji. Było głośno, słuchacze polaryzowali swe reakcje - jedni wychodzili, inni wstawali i chłonęli. Sam dumałem, czy mieszanka Wolf Eyes i Creedence Clearwater Revival może być strawna. W wydaniu koncertowym Pontiak - jak najbardziej.
Sprawdziła się też sala Laboratorium CSW, zarówno akustycznie, jak i nastrojowo. Miejmy nadzieję, że miejsce to szerzej otworzy się na inicjatywy muzyczne.
[zdjęcia: Piotr Lewandowski]