Aż trudno uwierzyć, że Kenseth Thibideau współtworzył takie kapele jak rockowe Rumah Sakit czy Tarentel, bo wydając swój debiutancki krążek przeszedł do diametralnie odmiennej stylistyki. Kawałki na „Repetition” to utwory zbudowane na kanwach kraut-rockowych, powtarzających się partii (kolejny dowód na to, że ten gatunek ostatnio coraz częściej jest odświeżany), uzupełnianych o całą masę ciepłych i przytulnych brzmień. Thibideau jedynie w kilku momentach trochę przyspiesza, ale w przeważającej mierze utwory ciągną się w spokojny, trochę rozespany sposób, zachwycając swoją lekkością. Ta słoneczna muzyka momentami przypomina dokonania Kristen czy solowe wycieczki Sama Prekopa z The Sea and Cake, jednak przedstawiona jest w diametralnie odmiennej formule. Zapętlone partie gitary, perkusja, rozwijające się tematy - Thibideau wszystko nagrał tutaj w pojedynkę i to kolejny powód, dla którego ciężko nie nabrać sympatii dla tej płyty. Dokładając jeszcze ciepły i niesamowity wokal sprawił, że na wakacje nadaje się idealnie, a prostota i narastająca transowość, w którą wpada się z utworu na utwór, przekonuje za każdym razem coraz mocniej.
[Jakub Knera]