Podziel się:

The Ruby Suns
Forty Kleparz | Kraków | 24.06.10

The Ruby Suns to muzyka nietypowa, jest jak przepyszny koktajl, lub piękny dźwiękowy pejzaż. Muzyka balansując na krawędzi słodkiego popu i amerykańskiej psychodelii ala '60 i odrobiny elektroniki ala '80, mogłaby spokojnie zahaczać o kicz, lecz jest niewątpliwie przemyślanym dziełem sztuki.

Przesunięty z powodu powodzi występ The Ruby Suns ponownie zapowiadał się iście apokaliptycznie. Lało kilka dni z rzędu, w czasie samego koncertu było wręcz oberwanie chmury, na pół godziny przed koncertem sala niemal pusta... Nie, nie, to tylko pozory. Kilkanaście minut potem pojawiła się całkiem spora grupa fanów. Co tu dużo pisać, był to wspaniały, bardzo dobrze nagłośniony, kolorowy, pozytywny koncert. The Ruby Suns wystąpili jako duet w składzie Ryan McPhun - wokal,gitara, perkusja, sample, ipody itd. oraz Graham Panther - back vocal, bas, keyboard, ins. perkusyjne. Jestem pełen podziwu wobec współpracy i multiinstrumentalizmu obu muzyków, świetnego timingu, luzu, poczucia humoru, umiejętnego budowania nastroju, po prostu rewelacja. Zaczęli kawałkiem Cranberry, przeszli przez utwory z poprzednich płyt, by zakończyć, na prośbę publiczności, coverem równie oryginalnej i bardzo pasującej do ich stylistyki Kate Bush - Run Up That Hill. Kto nie widział, niech pędzi na 29 czerwca do Warszawy, sam najchętniej wybrałbym się jeszcze raz.

[zdjęcia: Michał Kamienik]