polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
Dark Tranquillity We are the void

Dark Tranquillity
We are the void

W myśl powiedzenia, że „składu zwycięskiej drużyny się nie zmienia” Szwedzi ponownie powierzyli swój najnowszy wypiek Tue Madsenowi. W studiu Antfarm krystalizowało się przecież brzmienie „Fiction”, poprzedniej płyty Dark Tranquillity. Doskonały efekt, jaki udaje się tam osiągnąć, znamy także choćby z płyt Mnemic czy The Haunted. „We Are The Void” jest już dziewiątym albumem grupy. I mimo ograniczonej stylistyki przez ramy tzw. melodyjnego death metalu, zespołowi udało się stworzyć wartościową pozycją. Nadal główny szkielet oparty został na melodyjnych gitarowych strukturach, z których ostrzejsze fragmenty raz przebijają mocniej („Surface The Infinite”, tytułowy), by za chwilę zostać wyparte przez instrumenty klawiszowe („Dream Oblivion”, „The Fatalist”). Zresztą Martin Brändström wyjątkowo obficie wzbogacił kompozycje o syntetyczne zagrywki, przez co płyta stała się bardziej przestrzenna. Jednak, tradycyjnie już, wszystko w ryzach trzyma lekko histeryczny, gardłowy wokal Mikaela Stanne. I choć jego wokalna ekwilibrystyka ogranicza się do skromnych eksperymentów („The Grandest Accusation”, „Her Silent Language”, apokaliptyczne „Iridium”), to jego głos wciąż stanowi jeden z podstawowych elementów, wyróżniających zespół.

Dark Tranquillity udało się przetrwać dwadzieścia lat na scenie, cały czas będąc wiernym raz obranej drodze. Zdarzyło się, że zmierzali w stronę bardziej przystępną (album „Projector”), ale nigdy nie przekroczyli granicy, po której straciliby szacunek słuchaczy. I mimo tego, iż „We Are The Void” nie trafi zapewne na podatny grunt nowych odbiorców, to wierni fani powinni być usatysfakcjonowani. Niby znów nie jestem zaskoczony. To przecież wciąż Dark Tranquillity i album, jakiego się spodziewałem, ale z drugiej strony, z każdym kolejnym przesłuchaniem odkrywam tam nowe pokłady dźwięków.

[Marc!n Ratyński]