W najciemniejszej sali w Krakowie, w niedzielny wieczór zagrało trio Mi Ami. Zespół to istny wulkan wybuchający na scenie w punkowo, plemienno-dubbowej ekspresji. Największe wrażenie wywołuje energiczny Daniel Martin McCormick wokalista i gitarzysta zarazem. Bosy, ekstatycznie wyginający się, chwilami grający, dubbujący i śpiewający z mikrofonem w zębach jednocześnie. Perkusista Damon Palermo i basista Jacob Long nie pozostawali w tyle, panowie dali z siebie wszystko.
Zagrali wspaniałe, skomplikowane i długie kompozycje, przesycone otaczającym rytmem, przesterowanym motorycznym basem, efektownymi pogłosami zdubbowanego keyboardu i jazgoczącej noise'owej gitary.Widać i słychać było że muzycy rozumieją się doskonale. Mi Ami bardzo ciekawie traktują dub, zupełnie w oderwaniu od korzeni tej stylistyki - tutaj jest tylko narzędziem w budowaniu napięcia. Niestety niedomagało nagłośnienie i mam wrażenie że momentami dźwięk wymykał się spod kontroli, na pewno koncert mógłby być nagłośniony trochę ciszej na przodach. Chwilami muzyka zlewała się. Zespół został przyjęty bardzo gorąco i chyba panowie nie spodziewali się że publiczność nie wypuści ich ze sceny bez drugiego bisa.
[zdjęcia: Michał Kamienik]