Wydanie przez Animal Collective epki jedenaście miesięcy po długogrającej płycie potwierdza, że ten zespół ma niewątpliwy zmysł do tworzenia pomysłowych, chwytliwych i aranżacyjnie bogatych kompozycji. Pięć utworów na „Fall Be Kind” znacząco od „Merriweather Post Pavilion” nie odstaje, jednak to kolejny krok i naturalna kontynuacja umieszczonych tam nagrań.
Epicentrum na tym krążku stanowią fantastyczne „What Would I Want? Sky” i „Bleed”. Pierwszy przede wszystkim za sprawą genialnej rytmiki i doskonale wypracowanej, piosenkowej formule. Drugi jest jego zupełnym przeciwieństwem – spokojne, zapętlone drone’owe tło to bardzo oszczędna forma w twórczości AC. Jednak tym, co spaja te dwa kawałki i nadaje im niebywałego charakteru to - jeszcze lepiej niż na „Merriweather...” - zaznaczające się i spajające wokale Avey Tare’a i Panda Bear. „What Would I Want? Sky” zachwyca powtarzanymi frazami, a apogeum osiąga w drugiej zwrotce, kiedy wokaliści w tym samym czasie wyśpiewują inne teksty, doskonale się zazębiające. Inaczej brzmi to w „Bleed”, gdzie Tare śpiewa poszczególne słowa, a Panda Bear swoim przeciągłym głosem tworzy niby-echo i pogłos jego wokali.
„Fall Be Kind” można w zasadzie postawić na równi z tegorocznym albumem AC, gdyż to jego doskonałe uzupełnienie. Jednak jest krótszy, więc słucha się go z wiele większym zainteresowaniem. Nowojorski skład ugruntowuje nim swoją pozycję, a Panda Bear i Avey Tare pokazują, że są obecnie jednym z najlepszych duetów wokalnych.
[Jakub Knera]