polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
ARMS AND SLEEPERS Black Paris 86

ARMS AND SLEEPERS
Black Paris 86

Jest to debiutancka pełnometrażowa płyta duetu rodem z Cambridge (tego położonego obok Bostonu), w którego skład wchodzą Max Lewis (obsługujący samplery i klawisze) oraz Mirza Ramic (bas, klawisze). Arms and Sleepers zmaga się na niej z dość trudną materią muzyki z pogranicza nieco zapomnianego triphopu i elektronicznych brzmień spod znaku Telefon Tel Aviv wzbogaconej szczyptą jazzowych zagrywek. Teren jest grząski, gdyż z jednej strony dość łatwo stworzyć perkusyjny bit, dodać do niego kilka powtarzających się, wpadających w ucho motywów na fortepianie, smyczkach czy trąbce i polać całość odrobiną dźwiękowych faktur rodem z czeluści komputera. Trudność polega na tym, by wyszedł z tego w miarę oryginalny rezultat, który będzie w stanie przyciągnąć na dłużej niż stwierdzenie "ładne, ale nic poza tym".

Jak na debiutantów, Arms and Sleepers poradzili sobie całkiem nieźle. Dobrym rozwiązaniem było powędrowanie w stronę filmowo-mrocznych klimatów, co zawsze pozwala obronić zarówno ambientowe plamy, jak i bezpretensjonalne melodie nastawione na zawładnięcie pamięcią słuchacza. Strzałem w dziesiątkę było przyjęcie dość szerokiego, choć mieszczącego się w stylistyce, spektrum brzmień. Gdyby cały "Black Paris 86" wypełniony był utworami pochodzącymi w linii prostej od pierwszych dziesięciu minut płyty, szybko zanudziłby i zniechęcił. Na szczęście pojawia się sporo więcej, a według mnie najmocniejszymi utworami są właśnie te, w których przeważa elektroniczna strona zespołu. Dodatkowym urozmaicącym elementem było zatrudnienie kilku wokalistów, którzy tchnęli sporo życia w, było nie było, komputerowe pętle. Niestety dość wyraźnie słychać niedociągnięcia techniczne, które zapewne należy zrzucić na karb debiutanckiego braku doświadczenia. Mimo bogatego instrumentarium, czasem straszy ono sztucznością brzmienia, w czym przodują zwłaszcza nieco schematyczne i słabe jakościowo bity perkusyjne. Nie są to jednak rażące uchybienia, które zasadniczo wpływałyby na odbiór muzyki. Momentami pojawia się również pewnego rodzaju nadgorliwość, która nakazuje wepchnąć więcej pomysłów, które zamiast poprawić efekt, działają zupełnie odwrotnie. Zgodnie z tą zasadą, dla płyty byłoby najlepiej, gdyby nie zaistniał na niej utwór ostatni. Niemniej, pomimo tych niedociągnięć, "Black Paris 86" to całkiem solidna płyta, oferująca sporo niezłego nastroju i dużo melodyjności, a w przebłyskach porcję naprawdę pierwszorzędnych momentów. Bez wątpienia lepiej funkcjonuje jako muzyka tła, lecz jest na tyle dobra, by warto było poświęcić jej kilka chwil i zapoznać się z nią dokładniej.

[Aleksander Kobyłka]