Dałem tej płycie aż 7 pzesłuchań ze względu na osoby odpowiedzialne za dźwięki na niej zawarte. Jest tu Nick Olivieri (QOTSA), Brant Bjork (QOTSA, FU MANCHU), Molly Maguire i Dave Catching (EARTHLINGS?), Josh Homme (QOTSA) oraz Mark Lanegan.
Czasami tak bywa, że album wchodzi za którymś tam razem. Niestety - ten, mimo moich usilnych prób polubienia go, nie wszedł, bo Mondo to nic więcej niż proste rockowo-metalowe granie bez cienia oryginalności; bez tak zwanego drugiego dna. Wrażenie przeciętności pozostało do ostatniego przesłuchania. Ta płyta to tylko znakomite nazwiska i, mówiąc delikatnie, jestem nią rozczarowany. Nierówny album, z kilkoma mniej, kilkoma bardziej ciekawymi momentami.
Bronią się tylko otwierający całość metalowy 'Meth I Hear You Callin' (przypomina mi to trochę Strapping Young Lad), glamrockowy 'Detroit' oraz następujący po nim 'Me And You'. Bronią się.. ale nie rzucają na kolana. Większą część płyty wypełniają przeciętne kawałki kojarzące się z jakąś podrzędną rock-metalową kapelą z lat 80tych. Owszem, pojawiają się czasem ciekawe riffy i wokale, słychać echa świetnych produkcji QOTSA, czy choćby poprzedniej, całkiem fajnej płyty Mondo Generator. Niestety zdecydowanie za rzadko by polubić ten krążek.
[Tomo Żyżyk]