polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
BLOC PARTY A Weekend In The City

BLOC PARTY
A Weekend In The City


   Jak to dobrze żyć sobie czasem w błogiej nieświadomości...
     Czytając tegoroczne artykuły na temat zespołu oraz recenzje najnowszej płyty, zrozumiałem jak OLBRZYMIE CIŚNIENIE wytworzyło się w branży muzycznej przed jej wydaniem. Wyspiarscy dziennikarze oczekiwali cudów, gówniarze kolejnych hymnów, a wszelacy lansiarze potwierdzenia, że zespół skończył się na "Kill'em All", czyli tzw. pierwszej płycie.

   Natomiast ja nie oczekiwałem niczego. Obok debiutu przeszedłem obojętnie. Wbrew temu, co głoszono, nie wydał mi się genialny. Posłuchałem, odłożyłem, zapomniałem.

   Przy takim podejściu druga płyta Bloc Party wydała mi się dużo lepsza od swej poprzedniczki. Nareszcie wszystkie muzyczne atuty zespołu (szybkie tempa, cięte riffy, dobre melodie, emocjonalny śpiew wokalisty) scaliły się w jedną, porywającą całość. Wali mnie to, że wokalista Kele Okereke jest gejem, w dodatku czarnym i z przejęciem godnym Bono, tudzież Chrisa Martina, śpiewa o jakiś ważnych dla świata sprawach. Dopóki będą pisać takie numery jak "The Prayer", "Kreuzberg" czy "SXRT" wszelkie około muzyczne historie nie będą miały znaczenia.  

Słucham tej płyty z ogromną przyjemnością.
Bez żadnej ideologii.
Po prostu.

[Marcin Jaśkowiak]