Ostatnio pojawiły się kolejne dwie bardzo interesujące propozycje z brytyjskiej wytwórni Type Records. Jedną z nich jest pełnometrażowy debiut młodego kompozytora rodem z Cambridge. Ryan Teague ma co prawda już na koncie bardzo dobrze przyjętą epkę "Six Preludes" wydaną w poprzednim roku, jednak dopiero teraz mógł zrealizować swoje pomysły na dużą skalę. Całkiem dosłownie, gdyż głównym wykonawcą muzyki zawartej na "Coins & Crosses" jest dwudziestoczteroosobowa orkiestra smyczkowa wydzielona z Cambridge Philharmonic Orchestra. Teague w swojej twórczości szuka optymalnego połączenia brzmień i form rodem ze współczesnej muzyki poważnej z wysublimowaną elektroniką. Nie są to ostre i zgrzytające zestawienia, które prezentuje chociażby Murcof. To raczej próba takiego związania tych dwóch, tylko pozornie odległych światów, które pozwoli na zatarcie granic między nimi i wzajemne uzupełnianie się. Stąd te dwa źródła dźwięku stosowane ją niejako wymiennie. Czasem żywe instrumenty sprowadzone są do roli snującego się, budującego nastrój tła, w które powtykane są przeciągłe elektroniczne smugi czy laptopowe trzaski. Kiedy indziej tę funkcję przejmują istnie Glass'owe repetycje. Z drugiej strony role mogą się odwrócić, a przykładowo przez kilka minut podziwiać możemy niepokojąco zestawione dźwięki harfy czy też prowadzenie melodii przez fortepian. Różnorodne środki stosowane są bardzo wymiennie i z wielką swobodą tak, że do końca nie wiadomo czy za chwilę będziemy w filharmonii czy zadymionym klubie. Dlatego nie jest wielkim zaskoczeniem znajdujący się dokładnie pośrodku płyty utwór będący kompozycją wyłącznie na żywe instrumenty - delikatny, a zarazem przejmująco smutny, przywodzący na myśl "Addagio for Strings" Samuel'a Barber'a. To odmienne zestawienie akcentów, zupełnie nie zaszkodziło spójności. Tym, co łączy kolejne utwory jest przejmujący klimat tworzony przez tekstury dwojakiego pochodzenia, a uzupełniający je pierwszy plan dodatkowo potęguje niepokój. Unoszący się nad muzyką ponury duch nie pozwala na spokojne słuchanie, wciąga w ciemny świat pełen pięknych, ale zarazem mrocznych dźwięków. "Coins & Crosses" to udany krok na drodze ku syntezie żywych i elektronicznych elementów. Być może nie jest to płyta tak awangardowa i przecierająca nowe szlaki, jak starania niektórych poprzedników, jednak w przestrzeni eksperymentu nie gubi najważniejszego - nastroju. Dlatego śmiało mogę ją polecić wszystkim szukającym nowej jakości, zarówno po tej poważnej, jak i elektronicznej stronie.
[Aleksander Kobyłka]