Nowa płyta jednoosobowego projektu Tobiasa Kuhna, znanego być może lepiej z roli wokalisty formacji Miles, mocno rozczarowuje. Przynosi bowiem ze sobą nic więcej jak przeciętne, ckliwe pop-rockowe piosenki. Zamiast pobudzać i zachęcać do życia, Tobias za mocno przynudza i to mnie w tym wszystkim drażni najbardziej. O ile jeszcze w niedużych ilościach w Milesia jego stonowane kompozycje budziły sympatię, to Monta wypchana jest nimi w nadmiarze. Całość mogłaby pewnie jeszcze uratować większa pomysłowość w tym temacie, odrobina flirtu z hard-rockiem, może mrugnięcie oka do stylistyki charakterystycznej dla kogoś pokroju chociażby Stephena Malkmusa. Szukam na "The Brilliant Masses" atrakcji, a dostaję jedynie przyzwoitą porcję gitarowych utworów, o których zapominam już po kilku minutach. Nie pozostaje mi nic innego jak podarować płytę jakieś zagubionej duszy, dziewczynce lub chłopczykowi rozdartym wewnętrznie, którzy z Montą znajdą wspólny język. Dla mnie jest zdecydowanie za słodko i melancholijnie. Bez polotu i dźwiękowych brylantów. Za bardzo "indie" i ani trochę "cool".
[Tomek Doksa]