Jeremy Greenspan nagrał tę płytę w duecie z Matt'em Didemus'em, który zajął miejsce współzałożyciela zespołu Johhnny'ego Dark'a. Pomimo tego, że lubię ich debiutancki album "Last Exit" to zdecydowanie bardziej przemawia do mnie obecna propozycja grupy. Frapujący mix wysmakowanych bitów, downtempa, chilloutu, synthpopu i electro zaprawionymi lekko beznamiętnym wokalem lidera przywołuje wspomnienia dokonań prekusorów new romantic z Johnny Foxx'em i The Human League na czele. Wydawałoby się zatem, że mamy do czynienia z kolejnym recyclingiem i produktem typu retro. A tu proszę, pudło! Grupie udało się bowiem dokonać rzadkiej sztuki stworzenia na bazie gdzieś tam słyszanych dźwięków i motywów coś naprawdę oryginalnego, nie naznaczonego piętnem tępego naśladownictwa. Bronią się przede wszystkim wciągającymi melodiami i interesującymi tekstami. Junior Boys potrafią być jednocześnie 'radio friendly' i 'alternatywni', popowi i ekstrawaganccy. Muszę także pochwalić płytę za bardzo równy i wysoki poziom wszystkich zamieszczonych tu utworów, choć rzecz jasna każdy ma zapewne jakiś swoich faworytów (ja najbardziej doznałem przy hipnotycznym "Count Souvenirs", roztańczonym "In The Morning", melancholijnym utworze tytułowym, międzyplanetarnym "Caught In A Wave" i powalającym, kończącym płytę hymnem "FM" z melodią za jąką Depeche Mode daliby się obecnie pokrajać na plasterki).
"So This Is Goodbye" to jedna z tych płyt które zyskują wraz z każdym kolejnym przesłuchaniem. Przyznam, że takich właśnie płyt w 2006 roku brakowało mi najbardziej. Kanada rulez.
[Marcin Jaśkowiak]