polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
FISZEMADE Piątek 13

FISZEMADE
Piątek 13

Po trylogii płyt Tworzywa Sztucznego, albumach z Enveem i Ostrym i ostatecznie superkolektywie w postaci Bassisters Orchestra, bracia Waglewscy powrócili do współpracy w najwęższym, dwuosobowym gronie, co tym samym okazało się sięgnięciem do źródeł. Jeśli swoistym podświadomym przesłaniem tej płyty jest wykazanie, że nawet po kilkuletniej przerwie od intensywnego rymowania Fisz z Emade potrafią nagrać płytę rasowo hip-hopową, a zarazem nowoczesną i wyróżniającą się na rodzimym rynku perfekcyjnym brzmieniem i wykonawczą swobodą, to bezapelacyjnie się to udało. "Piątek 13" niemal w każdym wymiarze hip-hopowej konwencji okazuje się być frapujący i dopięty na ostatni guzik - począwszy od imponujących i precyzyjnych bitów Emade, które spokojnie mogłyby błyszczeć w katalogu Stones Throw, przez charakterystyczną manierę wokalną i doskonałe współgranie wokali z bitem, po specyficzną dla Fisza lirykę i kanonady surrealistycznych niemal porównań. Zrozumiałe, że w odniesieniu do tekstów i flow Fisza zdanie można mieć podzielone, a ich percepcja jest kwestią indywidualną - mnie osobiście rozdymanie tekstów miriadami hiperbol lekko nuży, ale przecież de gustibus non est disputandum, a charakterystyczny styl nie pozwala przejść obok niego obojętnie i w pewnym sensie jest zaletą samą w sobie. Bez dwóch zdań, album wzorcowo wręcz łączy techniczną perfekcję ze spontanicznością, dzięki czemu słucha się go fantastycznie, zarówno wydobywając kolejne smaczki, jak i po prostu spajając się z pulsacją i płynąc wraz z nią. Nic, tylko uchylić kapelusza z uznaniem.

Jednak nie sposób zarazem wyzbyć się wrażenia, że duet Fisz Emade potwierdził swą swobodę, czy wręcz doskonałość w ramach estetyki, w której i bez tak namacalnego dowodu można im te walory przypisać bez ryzyka pomyłki. Przecież dwie pierwsze płyty sprzed lat paru, a przede wszystkim niedawne albumy Fisz/Envee i POE bardzo wyraźnie zarysowały kanon i gamę środków, które są tutaj co prawda rozwijane, niemniej jednak zasadniczo nie zaskakują, może nawet są zbyt nieskalane. Oględnie rzecz biorąc, tematycznej rewolucji w tekstach też nie obserwujemy. O ile więc album na hip-hopowej scenie AD2006 nie ma sobie na krajowym rynku równych i na światowych salonach też mógłby wiele zwojować, to jednak może się okazać, że próbę czasu lepiej wytrzyma na przykład "F3", bądź "Szum rodzi hałas". Czy zatem flirt z hip-hopem naszego duetu niniejszym został ostatecznie skonsumowany?

[Piotr Lewandowski]

recenzje Kim Nowak w popupmusic