Zgodnie z niewypowiedzianą regułą niemieckiej wytwórni Ad Noiseam, pod pseudonimem Cdatakill ukrywa się jeden tylko muzyk, a mianowicie pochodzący z Denver Zak Roberts. Jednak niemalże dla zaprzeczenia innej reguły tego labela, kojarzącego się z ekstremalną elektroniką, miast potężnych nawałnic połamanych rytmów i noise’owych eksplozji ciskanych słuchaczowi prosto w twarz, Cdatakill stawia na strukturę i przestrzeń swych posępnych dubujących, trip-hopowych kolaży. Rezultat jest niezwykle przekonywujący. Głębokie, zdubowane pulsacje basów wraz z niespieszną rytmiką tworzą wciągające krajobrazy, których przyciągająca siła wzmacniana jest wielopłaszczyznowymi samplami, wędrujących od przetrawionych wokali, przez brzmienia orientalne i partie symfoniczne po (sporadyczne, lecz jednak obecne) zwarcia gitar. Roberts buduje aurę tej płyty konsekwentnie i unika nadmiernego eklektyzmu, nie rzucając się ani na głęboką wodę piosenek ani elektronicznej dominacji rytmu. Każdy kolejny element, wydobywany ze swadą i pomysłem z arsenału brzmień i zagrywek, okazuje się być nieco odmiennym obliczem spójnej wizji i emocjonalności tej muzyki, która ekstrahując z dubu i break-core’a ich najciekawsze dla siebie elementy prowadzi do formy wciągającej, głębokiej i intensywnej. Wymownym dowodem na autentyczność i przekonanie, z jakim Roberts tworzy te muzyczne imaginacje, jest zdumiewająca, drenująca przeróbka Yestardays Billie Holiday.
W efekcie otrzymujemy album gęsty, precyzyjny w przekazie – wrażenie takie wzmaga też rewelacyjna okładka płyty – i absorbujący, którego zalety najlepiej ujawniają się przy odsłuchu nocą. Jeśli „Rossz Csillag Allat Szuletett” Venetian Snares jest dla kogoś przeżyciem zbyt wstrząsającym, to „Valentine” przynosi odrobinę adekwatnego wytchnienia. Zdecydowanie warto.
[Piotr Lewandowski]