Historia muzyki tanecznej ostatniej dekady? Czemu nie. Trzynaście lat istnienia duetu Swayzak to kawał czasu, w czasie którego na elektronicznej scenie trochę się działo. Taki też jest ten dwupłytowy album - żywy, różnorodny, odrobinę zaskakujący. Szybkie spojrzenie na kilkunastoletnią działalność formacji, a jednocześnie przegląd nurtów i stylistyk, w obrębie których Swayzak poruszał się. Co prawda nie dostajemy schematycznego zestawienia "the best of", ale jak to bywa przy tego typu wydawnictwach - nowatorskich rozwiązań też nie warto szukać. I jedna i druga płyta to kwintesencja nagrań i produkcji duetu, który dzięki albumowi można albo lepiej poznać, albo pokochać na nowo. Nie ma raczej mowy, by komuś się on nie spodobał - dwa krążki bogate są w doskonałe kompozycje, które bronią się same i stanowią kawał porządnej muzyki tanecznej. W zestawieniu jednak z płytą wypełnioną remiksami (na której między innymi obok Willa Saula z Urszulą Rucker kręci się Senor Coconut i George Sarah), lepiej wypada ta ze swayzakowymi rarytasami. Jest bowiem smaczniejsza, ciekawsza i bardziej intrygująca. Zawartych na niej dziesięć kompozycji to tak naprawdę wachlarz możliwości duetu - nagrania wcześniej niepublikowane z niewiadomo jakich względów, ale równie dobre jak te, które ukazywały się na krążkach. Począwszy od "I Love Lassie" z roku 1994, po "Mike Up Your Mind" z 2005 - nieco eklektyczne: to odwołujące się do estetyki idm, to znowu do minimalu, ale realnie odzwierciedlające możliwości produkcyjne Taylora i Browna. Swoisty przekrój ich patentów. Nawet nie poczujecie kiedy te dwa kompakty przewiną się w tle.
[Tomek Doksa]