Bardzo lubię uczucie niespodziewanego odkrycia zespołu, który nie jest debiutantem i poznawanie w momencie, gdy jego muzyka rozwinęła skrzydła. Na Elf Power natrafiłem, gdyż supportowali oni Sleater-Kinney na majowej europejskiej trasie tej grupy, w międzyczasie zostali zaproszeni na angielski festiwal All Tomorrow Parties przez The Shins. Trudno o lepsze rekomendacje. Z wymienionych wyżej kapel, Elf Power znacznie bliżej muzycznie do The Shins, w ich ciepłym, melodyjnym gitarowym graniu z solidną dozą folkowych inspiracji. Grupa debiutowała już przeszło dekadę temu i, początkowo oparta o multiinstrumentalistów Andrew Riegera oraz Laurę Carter, z czasem rozrosła się do sporego kolektywu. Najnowszy - ósmy już - album, grupa wydała w wytwórni Rykodisc. Zmiany personalne przyczyniły się do ewolucji brzmienia, które wychodząc od muzyki, którą można uznać za niezależną paralelę do REM, ewoluowało do niezwykle dopracowanego, dopiętego amalgamatu rozkosznych melodii, akustycznej kruchości i folkowych motywów osadzonych na konkretnej sekcji rytmicznej. Na indie/pop rockową konwencję wskazuje melodyjny, bardzo bezpośredni i wręcz chłopięcy wokal, tak jednak szczery i spójny z osobistymi, narracyjnymi tekstami, że nawet najbardziej sielankowe momenty przełyka się bez wrażenia nadmiernej słodyczy.
"Back to the web" nie byłoby jednak tak udaną płytą, gdyby nie wielopłaszczyznowość brzmienia. Elf Power to gitarowo-basowy kanon podlany różnorodnymi barwami skrzypiec, wiolonczeli, banjo, saksofonu - dyskretnych a zarazem nadających ostatecznego wyrazu. W istocie, to folkowe inspiracje wnoszą tę płytę poziom wyżej niż choćby poprzednią "Walking with the Beggar Boys" czy przeciętne indie-rockowe grupy. Choć instrumenty smyczkowe są kluczowe dla Bright Eyes a w wykorzystaniu banjo nie sposób przebić Sufjana Stevensa, Elf Power zdecydowanie odnalazło swoją własną, charakterystyczną formę, równocześnie będąc kolejnym dowodem, że odwołanie do amerykańskiej tradycji folkowej w przypadku grupy rockowej może prowadzić do wspaniałych rezultatów. Wszakże zakorzenienie w rodzimej kulturze może być jedynie atutem, jeżeli potrafi się je przełożyć na uniwersalny przekaz. Warto jednak podkreślić, że chwilami ogarnia nas klimat orientalny, w tytułowym numerze skrzypce przywodzą na myśl folk skandynawski, a początkowo rozkoszna i lekka płyta odkrywa swoje coraz bardziej niepokojące i drenujące oblicza wraz z nawiązywaniem bliższej znajomości. Ostatecznie, Elf Power wspaniale sprawdza się na koncertach, o czym miałem okazję się przekonać. Pełna rekomendacja dla "Back to the web", ze świadomością, że są to solidne piosenki, ale zaaranżowane i zagrane w błyskotliwy sposób.
[Piotr Lewandowski]