Adem Ilhan prawdopodobnie najbardziej znany jest ze swej działalności jako basista postrockowego zespołu Fridge. Od pewnego czasu próbuje jednak swych sił w twórczości solowej. Robi to z całkiem niezłym skutkiem, o czym można przekonać się po jego najnowszej płycie, romantycznie zatytułowanej "Love and Other Planets". Rozpoczyna się ona utworem, który sam jeden mógłby zapewnić powodzenie całego wydawnictwa. To jedna z tych piosenek, które od pierwszego przesłuchania trafiają gdzieś bardzo głęboko i pozostają tam na długo. Kilka prostych akordów akustycznej gitary, kilka spokojnie zaśpiewanych słów - to przepis, który może zaowocować czymś bardzo słabym lub wręcz przeciwnie, genialnym. "Warning Call" zdecydowanie należy do tej drugiej grupy. Na całe szczęście "Love and Other Planets" nie okazuje się, jak to często bywa, płytą jednej piosenki. Kolejne minuty wypełnione są niezwykle delikatnym, wręcz intymnym połączeniem nasyconego emocjami wokalu i akustycznej gitary, od czasu do czasu wzbogacanymi dodatkowymi dźwiękami akordeonu, skrzypiec czy dzwonków. Nie powodują one jednak przesytu, gdyż celem nie są instrumentalne popisy, a budowanie spokojnego, marzycielskiego klimatu. Utwory rzadko osiągają większą dynamikę, przeważnie nostalgicznie rozlewając się w spokojne, kilkuminutowe opowieści na tematy zaczerpnięte prosto z tytułu płyty. Są one bardzo melodyjne, jednak nie przesadnie słodkawe. Adem zdaje się skupiać na tych rozmytych niejednoznacznościach, które sprawiają, że pomimo panującego na płycie smutku i nostalgii, ma się wrażenie, że gdzieniegdzie przebija delikatny uśmiech. Warto pochwalić też licznie pojawiające się harmoniczne wielogłosy, które przyczyniają się do pełnej dominacji emocji. Intymność "Love and Other Planets" trochę skłania do pozostawienia jej na jesienno - deszczowe wieczory, jednakże wielbiciele nostalgicznej astronomii z pewnością powinni się z nią zapoznać już w czasie długich, letnich nocy. Polecam i wracam do wypatrywania "innych planet".
[Aleksander Kobyłka]