polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
  	 Zimny koktajl na gorące dni, czyli mieszanka mroźnych dźwięków prosto ze Skandynawii


Zimny koktajl na gorące dni, czyli mieszanka mroźnych dźwięków prosto ze Skandynawii

Tak się dziwnie składa, że w spokojnej i sielankowej wręcz Szwecji lounge nie należy do gatunków popularnych, a większość autochtonów słysząc o serii płyt Nornic Lounge, które od przeszło 4 lat podbijają światowe rynki, w szczególności te dalekowschodnie, przeciera swoje niebieskie oczy ze zdziwienia.

Tymczasem seria ta do chwili obecnej doczekała się pięciu odsłon, w tym jednego wydania specjalnego. Jej fenomen opiera się na fakcie, iż słuchając płyt odnosi się wrażenie bycia obserwatorem\ uczestnikiem prezentowanej historii. A historia to wciągająca, tajemnicza i intrygująca. O ile jednak w przypadku pierwszej i drugiej odsłony jest to opowieść bardziej o szwedzkich lasach, z zamieszkującymi je trolami, jeziorach i łąkach, o tyle przy trzecim krążku nordycki lounge wkracza do miasta, by przy najnowszym na dobre w nim zagościć. Jednak zacznijmy od samego początku.

Pierwsza płyta na rynku pojawiła się w 2002 roku. Kompilacja "An introduction to nordic lounge", jak miało się okazać owym wstępem w istocie była, a co więcej, wyraźnie nadała ton kolejnym płytom. Składnikami, które nadały serii orzeźwiający smak są stonowanie, energia, swoisty minimalizm, a także, a może przede wszystkim niesamowity wokal. Kobiece głosy niezaprzeczalnie królują na kompilacjach z tego cyklu: ciepłe w "Enternal Harmony", głębokie w "The music in her eyes" , delikatne w "Tessio", zawsze perfekcyjne.

Dwie pierwsze części Nordic Lounge to tak naprawdę płyty, które tworzy ta sama grupa muzyków. Przy czym na pierwszej muzyczno - stylistycznego samookreślenia dokonuje Hird, na drugiej grupa Plej (nominowani za swój album "Electronic music from the swedish leftcoast" do szwedzkiej Grammy, zdobywcy BBC Arward).

"Nordic lounge vol. 2" jest jednak od swojej poprzedniczki znacznie spokojniejsza. Cisza przed burzą chciałoby się rzec, patrząc z perspektywy trzeciego elementu owej muzycznej układanki. "Nordic Lounge Vol. 3 A Mix of the finest Scandinavian Contemporary Music" jest najbardziej energetyzującym z dotychczasowych albumów. A jej istota i to co ja wyróżnia to fakt, że wszystkie na niej utwory zostały, w sposób odważny, a jednocześnie nie przesadny, zremiksowane. Po raz kolejny pojawia się także mistrzowski wokal i po raz kolejny jest to wokal kobiecy. Szczególnie wyróżnia się ten w utworze "Don't need a band" grupy Contex.

Nordic Lounge Winter Edition to powtórka z historii. Oprócz czterech zmodyfikowanych utworów, to reedycja części pierwszej i drugiej w nowym opakowaniu. Inaczej ma się rzecz w przypadku najświeższej, piątej już części "Nordic lounge weekend. Your guide to contemporary Stockholm". Pomimo tego, że obecny jest na niej owy, charakterystyczny szwedzki dystans i porządek to zdaje się ona być najbardziej niezależna i odrębna względem swoich poprzedniczek. Po pierwsze w grupie muzyków pojawiło się wiele nowych wykonawców, po drugie więcej na niej dźwięków miasta, wyrazistszych, żywszych, bardziej nieposkromionych, błądzących między uliczkami.

Nordic Lounge to jednak nie tylko seria płyt, to także związaną z nimi strona www.nordiclounge.com oraz umieszczony na nim Moodmaker - odtwarzacz nagrań DNM, materiały o wykonawcach, a także nordic lounge radio channel. Godny uwagi jest fakt, że każdej kolejnej płycie towarzyszy coraz większa otoczka. Już nie tylko konkursy, wstęp do strefy moodmakera ale przewodnik po "współczesnym Sztokholmie" załączony jest do najświeższej z płyt.

Nietaktem przy pisaniu o tych kompilacjach byłoby nie wspomnienie o labelu za nie odpowiedzialnym. W tym przypadku jest to DNM - Dealers of Nordic Music. Na wskroś szwedzki label istnieje od czterech lat i w ciągu tego czasu pod jego szyldem ukazały się 22 płyty, w tym 12 singli. Udało mu się także wypromować rzeszę muzyków jak Hird, Similou, Youkimi Nagano.

Seria Nordic Lounge jest pełno wymiarową realizacją polityki wydawnictwa: nie wiązanie się na stale z artystami, a wyszukiwanie utworów, będących perełkami i ich promocja na świecie.

Póki co to, czy doczekamy się kolejnej płyty owiane jest mgiełką tajemnicy. Pozostaje więc odkrywanie od nowa już wydanych kompilacji. Znamienne jest bowiem, że każde przesłuchanie pozwala nam odszukać w utworach nowe nieznane wcześniej muzyczne przestrzenie.

[Agnieszka Mróz]