polecamy
Podziel się: twitterwykopblipfacebookdelicious
THE DEVIN TOWNSEND BAND Synchestra

THE DEVIN TOWNSEND BAND
Synchestra

Devin Townesend nie zaskauje! To pierwszy jego solowy album, który jest przewidywalny. Słuchając tej płyty ma się wrażenie "ale to już było". Devin nagrał krążek, który nie jest zupełnie inny niż niż wszystkie wcześniejsze. Przebrzmiewa w nim jego cały solowy dorobek. Są tu fragmenty, które mogłyby by się znaleźć na każdej z wcześniejszych płyt. Pierwsze przesłuchania przynoszą porówniania do "Acelerated evolution" - rozbudowane solówki, efekty gitarowe (np. "Judgement", 'Babysong'). Jest też dowalenie a'la 'Physicist', choćby perkusja w fragmencie 'Hypergreek', są wygłupy a a'la "Infinity -"Vampolka". W całości słychać przestrzenne brzmienie, które Devin wypracował już na "Ocean Machine". Wszystko stylistycznie podchodzi pod "Terria".

No dobra.. skoro Townsend nagrał już tyle świetnych płyt, czy musi się teraz silić na oryginalność? W końcu ile razy można przekraczać kolejne artystyczne granice? W przypadku gościa, który nagrał "City", płytę która rozwaliła cała sceną metalową. który nagrał tyle wybitnych płyt solowych, ja chyba zawsze będę wymagał wiele. Devin jest chyba przemęczony, brakuje melodii czy riffów, które wbijają się w pamieć. Brakuje po prostu tych jego hitów. Singiel "Gaia" jest miałki a samo "Simply Lullabay" to za mało. Poczekajmy do wakacji, może nową płytą Strapping Young Lad nam to wynagrodzi.

O DVD litościwie nie wspominam. Z jednej strony to fajny bonus (znacznie lepszy niż Project Eco z ostatniego longa) i mogłem sobie odświeżyć jego koncert, ale w pozostałych dodatkach Devin wychodzi tam na jełopa. Poczucie humoru na poziomie 12 letniego satanisty no i kultowy, kiczowaty teledysk do "Storm". Jeśli chodzi o wizualną tandetę to Towsend, nie tylko dzięki swojej fryzurze, jest mistrzem.

[Tomek Jurek]